Początkowo deklarowałem, że nie będę pisał prozy o wojnie w Ukrainie – mówi Szczepan Twardoch. Ale powieść zaczęła pisać się sama.
„Null” Szczepana Twardocha, udana powieść rozgrywająca się na froncie ukraińskim, jest bardziej oszczędna niż jego dotychczasowe książki. Puentę do niej właśnie dopisuje życie.
Dobry temat na esej, ale całość, kolejne pączkujące wątki, sprawiają wrażenie połączonych na siłę.
Ankieta powołanego przez Piotra Glińskiego Instytutu Literatury i „Nowego napisu” to generalnie groch z kapustą, w którym dawne spory o literaturę mieszają się ze współczesnymi sporami ideowymi i politycznymi.
„Chołod”, nowa powieść Szczepana Twardocha o wymyślonej krainie i o potworze, który czyha, żeby ją pożreć, choć jest fantazją, współbrzmi ze współczesnością.
Po dwóch pierwszych częściach trylogii wspólnych dzieł Aleksandra Nowaka i Szczepana Twardocha wyszła na płycie trzecia, ostatnia.
Dramaturgicznie „Byk” nie jest arcydziełem, ale na scenie się broni dzięki uczłowieczającemu bohatera aktorstwu Talarczyka i scenografii, która jest tu prawdziwym partnerem.
Ja bym już wolał strzelać do Rosjan, niż wyrzucać na śmietnik rosyjską kulturę. Sobie tym szkodzimy, a nie Putinowi – mówi Szczepan Twardoch.
We współczesnej polskiej muzyce trudno o podobny przykład międzygatunkowej współpracy jak kompozytora Aleksandra Nowaka i pisarza Szczepana Twardocha. Jej efekty potwierdzają, że przed operą jeszcze wielka przyszłość.
Dobrze by było, gdyby festiwale nauczyły się wreszcie honorować filmy jako dzieło kolektywu, zamiast kurczowo trzymać się archaicznych pozorów.