Spory o to, kto z pisarzy jest niedoceniony, a kto przeceniony, zawsze podnoszą ciśnienie czytelnikom. Ankieta rozpisana przez paryską „Kulturę” w 1992 r. była robiona w momencie, kiedy dyskusje toczyły się o wartość i relacje literatury krajowej i emigracyjnej.
Teraz taką ankietę z pytaniem o przecenionych i niedocenionych autorów po 1945 r. rozpisał Instytut Literatury i pismo „Nowy napis” kierowane przez Józefa Marię Ruszara i jej cel jest polityczny, chodziło o to, żeby dowartościować „swoich” autorów i zacząć tworzyć nowy kanon. Jego filarem będzie twórczość Karola Wojtyły, który pojawia się tu często.
Kanon prawicy: groch z kapustą
Chodzi o odwrócenie dotychczasowych hierarchii artystycznych, które w oczach środowisk, które rozpisały ankietę, zostały narzucone polskim czytelnikom przez lewicowy „salon”. Ludziom, którzy literaturę uważają za narzędzie kształtowania postaw ideowych i politycznych, najwyraźniej nie mieści się w głowie, że literackie hierarchie powstają w skomplikowany sposób przez lata, a największy w tym udział mają po prostu czytelnicy.
Jak to wyszło? Szczegółowo omawia efekty Wojciech Szot w „Gazecie Wyborczej”. Ankieta „Nowego napisu” to generalnie groch z kapustą, w którym dawne spory o literaturę mieszają się ze współczesnymi sporami ideowymi i politycznymi. Niedoceniony okazuje się katolicki pisarz Jan Dobraczyński, a przeceniony Jerzy Andrzejewski. Spośród współczesnych przecenieni są zgodnie z oczekiwaniami autorzy popularni dziś – Tokarczuk na czele, Masłowska i Twardoch. Niedocenieni – Wildstein, Ziemkiewicz, Marcin Wolski, Zofia Kossak-Szczucka. Przeceniony okazuje się znowu Gombrowicz, pisarz, z którym niejedna władza już walczyła i wyrzucała go z kanonu, a teraz, jak donosi Dariusz Chętkowski, „Ferdydurke” znikło z matury.
Po co nam polska lista lektur
W takich ankietach zawsze najciekawiej brzmi lista niedocenionych, bo rzeczywiście zawsze warto upominać się o twórczość Anny Świrszczyńskiej, Juliana Stryjkowskiego, Leopolda Buczkowskiego, Teodora Parnickiego czy Leo Lipskiego. O tych pisarzy upominaliśmy się w „Polityce” w ankiecie, którą tworzyliśmy w 2018 r. na stulecie niepodległości. Kanon jest po to, żeby o nim dyskutować, ale próby politycznego zawłaszczania są krótkowzroczne. Pisarze niegdyś popularni dziś nie istnieją w świadomości czytelników. Czas weryfikuje chwilowe mody. Upominanie się o zapomnianych to co innego niż tworzenie politycznie słusznego obrazu polskiej literatury. Pisaliśmy:
Po co po raz kolejny budować polską listę lektur? Z kilku powodów. Po pierwsze, osobne obiegi literackie tworzą dziś swoje – także osobne – hierarchie. Po drugie, literatura coraz częściej bywa zaprzęgana do polityki. Po trzecie wreszcie – dzisiejsza szkoła ogranicza znajomość utworów literackich do minimum. Tymczasem kanon jest potrzebny – również po to, żeby o nim dyskutować, zmieniać go, rewidować. Tak właśnie traktujemy przygotowaną przez nas listę polskich lektur z ostatniego stulecia – jako propozycję nowej rozmowy o narodowym kanonie. Z uwzględnieniem wielu autorów i dzieł niedocenionych (m.in. Zuzanna Ginczanka, Zygmunt Haupt, Anna Świrszczyńska, Leo Lipski, Leopold Buczkowski). Stąd niektóre pozycje mogą się wydać zaskakujące.
Czytaj też: Dziedzictwo Glińskiego. Czarnek mógłby się uczyć
Chcieliśmy, żeby to była lista szeroka, nieoczywista, wydobywająca to, co rzeczywiście w polskiej literaturze ważne, i dobrze oddająca nasze doświadczenia historyczne. Staraliśmy się w najważniejszych książkach zobaczyć i kluczowe wydarzenia kształtujące naszą nowoczesną tożsamość, i najważniejsze nurty literackie. Dla zgłaszających swoje propozycje osób szczególnie istotna okazała się możliwość upomnienia się o dzieła zapomniane lub słabo obecne w powszechnym obiegu, choć na to zasługujące. O wytypowanie propozycji do kanonu poprosiliśmy grono ludzi kultury: literaturoznawców, pisarzy, filozofów, kulturoznawców. Każdy z nich zgłosił od kilkunastu do stu pozycji. Braliśmy pod uwagę to, jak często pojawiał się dany tytuł wśród propozycji. A w przypadku kilku książek tego samego autora z podobnego gatunku pozostawialiśmy na liście jedną, pozostałe, alternatywne tytuły dodając poniżej, z adnotacją „zgłoszono również”. W ten sposób unikamy sytuacji, w której cała setka zostaje zdominowana przez kilka najgłośniejszych nazwisk: Gombrowicza, Miłosza czy Różewicza. Kierowaliśmy się tym, co napisał Zbigniew Machej: „Kanon jest jak kręgosłup. Bez niego trudno stanąć samodzielnie na nogach, zrobić krok do przodu i wybić się na oświeconą, nieegoistyczną niepodległość”.
Zgłoszenia do kanonu „100 książek na stulecie” przesłali: Marek Bieńczyk, Wojciech Bonowicz, prof. Grażyna Borkowska, Stefan Chwin, Jacek Dehnel, Tomasz Fiałkowski, prof. Ryszard Koziołek, Hanna Krall, dr hab. Iwona Kurz, prof. Adam Lipszyc, Renata Lis, Zbigniew Machej, prof. Andrzej Mencwel, prof. Anna Nasiłowska, prof. Tadeusz Sławek, Mariusz Szczygieł, prof. Małgorzata Szpakowska, prof. Piotr Śliwiński.
A tutaj cała lista 100 książek. Kogo na niej brakuje?