Kultura to polifonia – usłyszeliśmy na otwarciu warszawskiego Kongresu Kultury. I wszystko, co się przez trzy dni między 7 a 9 października działo, zdawało się te słowa potwierdzać. Impreza, zwołana oddolnie – pierwszy raz w takiej obywatelskiej formule – i ułożona tematycznie w demokratycznej selekcji, zaskoczyła właśnie wielogłosowością dyskusji. Spotkania na różne tematy – łącznie kilkadziesiąt – odbywały się często symultanicznie, a tłum ponad 2 tys.