Zin Mi ma osiem lat. Jej rodzice odnoszą sukcesy zawodowe. Tata cieszy się uznaniem pomysłowego racjonalizatora w fabryce tekstylnej. Mama jest członkinią brygady produkującej wysokiej jakości mleko sojowe w lśniącej chromem wytwórni. Rodzina mieszka w reprezentacyjnej części centrum Pjongjangu. Zin Mi ma swój pokój, chodzi do najlepszej szkoły w kraju. Dobrze się uczy i ma zacięcie artystyczne. W Dniu Słońca, święta państwowego upamiętniającego urodziny Kim Ir Sena, wiecznego prezydenta państwa, spełnia się marzenie ośmiolatki: wstępuje w szeregi Koreańskiej Unii Dzieci. Z czerwoną chustą na szyi składa przysięgę, że przez całe życie pozostanie komunistką.
Taki scenariusz filmu dokumentalnego Witalij Manski otrzymał od północnokoreańskich władz. Co więcej, zgodził się ten scenariusz zrealizować, dlatego Korea Płn. jest koproducentem „Pod opieką wiecznego słońca”. Zgoda na przyjazd do kraju, oprócz narzuconego scenariusza, okupiona została, jak zawsze w przypadku cudzoziemców, towarzystwem opiekunów czujnie kierujących poczynaniami gościa. I choć pilnowali, by nie popełnił błędu, sami dobierali kadry, a zarejestrowany materiał zaakceptowały władze, to – jak łatwo się domyślić – nie wszystko potoczyło się po ich myśli.
Jako najbardziej zamknięte i totalitarne państwo świata Korea Płn. nie przestaje budzić fascynacji. I mimo blokady rokrocznie ukazuje się sporo poświęconych jej książek i filmów. W prawie wszystkich opowieściach przedstawiana jest podobnie. Pjongjang to spowite mgłami smogu miasto betonowych bloków, monumentalnych pomników, z mieszkańcami o nieobecnym wzroku, ubranymi w rzeczy modne gdzie indziej w latach 50. Manski, urodzony w sowieckim Lwowie i wychowany w ZSRR, też uległ tej poetyce – jego obraz kraju jest kanonicznie szarobury.