Podczas jubileuszu 60-lecia POLITYKI na korytarzu redakcyjnym zebrała się grupa autorów Kawiarni Literackiej. Od słowa do słowa okazało się, że jedno – poza literaturą – ich łączy: w dużej części trenują lub trenowali boks. Nawet tak różne osobowości jak Pablopavo i Szczepan Twardoch połączył ten temat rozmowy. – Gdzie masz klub? – W Rybniku. – Ja trochę boksowałem na Grochowie. Grażyna Plebanek uprawia kick-boxing w Brukseli. Twardoch zaczął przed napisaniem „Króla”, żeby lepiej zrozumieć swojego bohatera. Skończył pisać książkę, ale boks mu został i trenuje dalej. Teraz wydał wywiad z czeczeńskim zawodnikiem MMA Mamedem Khalidovem – o sporcie, ale przede wszystkim o życiu muzułmanina w Polsce.
Inny pisarz, Jakub Małecki, zawsze chciał zapisać się na boks, ale odważył się na to dopiero, kiedy przetłumaczył na polski opasłą biografię Mike’a Tysona. W jego przypadku fascynacja nie przetrwała długo. Za to poeta Piotr Makowski ćwiczy już siedem lat i przygotowuje debiut prozatorski, którego częścią będzie opowiadanie „Gwardia” opublikowane w „Twórczości”. Z dedykacją dla Grażyny Plebanek. Zaczyna się tak, jak na prozę bokserską przystało, w rytmie uderzeń: „Pam, pam, pam. Lewy, dwa lewe, dwa lewe i prawy, zejście, prawy dół, lewy sierp. Niedźwiedź trzyma tarcze, Andrzej bije kombinacje. Andrzej uderza, coraz trudniej unieść rękawice do gardy. Jeszcze dwa lewe i prawy na odejściu, Andrzeja zatyka, nie bije już z wydechem, plączą mu się nogi, koniec (...)”.
W książkach Plebanek boks powraca stale: – Zaczęłam boksować, bo zawsze mi imponowały mocne, wysportowane kobiety. Kick-boxing jest piękny, to nie tylko mordobicie – mówi pisarka. – Kiedy zaczynałam, w świecie literackim nie było chyba jeszcze takiego dziwadła, boksującej pisarki.