Wschodnioeuropejskie samobiczowanie
Cannes 2017: Rosyjski dramat o rozpadzie małżeństwa i wybuczany film z Węgier
53-letniemu Andriejowi Zwiagincewowi wyraźnie odpowiada rola „poruszyciela sumień”. W „Loveless”, dramacie o rozpadzie nieudanego małżeństwa, ofiarą egoizmu 40-letnich moskiewskich nuworyszów pada ich syn.
Rodzice chłopaka, których łączy szczera nienawiść oraz wystawione na sprzedaż duże wspólne mieszkanie, układają sobie przyszłość bez niego. Matka, właścicielka świetnie prosperującego zakładu kosmetycznego, myśli wyłącznie o sobie. Męża nigdy nie kochała. Dziecko urodziła pod przymusem. Potem żałowała, że nie posłuchała rady swojej matki, gdy ta namawiała ją do aborcji. Kolejnego nie planuje. Bogaty, starszy kochanek też nie ma ambicji zakładania z nią rodziny.
Ojciec Aloszy również nie zamierza się poświęcać. Bez skrupułów oddałby syna do sierocińca, a potem do armii. Ustawiony finansowo na eksponowanym stanowisku martwi się jedynie o to, jak decyzję o rozwodzie przyjmą jego przełożeni. Właścicielami korporacji, w której pracuje, są bowiem prawosławni fundamentaliści. Nie zatrudniają rozwodników czy bezdzietnych. Na szczęście jego dużo młodsza kochanka jest już w zaawansowanej ciąży.
Decyzja o rozwodzie dla nieprzygotowanego dziecka oznacza koniec świata. Do 12-letniego Aloszy groza sytuacji dociera stopniowo. Gdy wie już, że na wsparcie bliskich – ani tym bardziej otoczenia – nie może liczyć, świadomość bycia niekochanym go zabija. Śledztwo w sprawie zaginięcia chłopca wcale nie prowadzi do opamiętania. Żadnej skruchy czy pojednania rodziców nie będzie.
Tak jak w poprzednich filmach Zwiagincew nasyca „Loveless” czytelnymi symbolami. W „Wygnaniu” przestrzeń odwoływała się do sakralnego malarstwa quattrocenta. Wyschnięte źródło, stare przedmioty, rytualne gesty podkreślały tęsknotę za nieobecną tajemnicą.