Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Sztuka i sztuczki

Rozłożyły się wszystkie na parkiecie, otwarły szkicowniki i każda rysuje – a my przystanęliśmy za nimi ciekawi, jak to też będzie.

Wielka retrospektywa Davida Hockneya w Tate Britain trwała trzy miesiące z okładem, a nasz pobyt na londyńskich targach książki wypadł akurat w połowie, czyli kiedy powinno być najluźniej – ci, którzy są żarłocznymi, niecierpliwymi konsumentami sztuki, zdążyli już przebiec sale w pierwszych dniach po wernisażu, ci zaś, którzy wszystko robią na ostatnią chwilę, jeszcze nie rezerwują biletów. Nic z tych rzeczy. Od rana do wieczora tłumy, kolejki, wszystko wyrezerwowane do ostatniego miejsca, mimo że w piątki i soboty wystawa otwarta jest o cztery godziny dłużej, do dziesiątej wieczór, a w ostatni weekend będzie czynna do północy. Musieliśmy sprzedać po nerce, uruchomić stare znajomości na dworze Elżbiety II, w MI6, Mosadzie i KGB (a tak naprawdę poprosić o przysługę bardzo miłego kuzyna Pietii) i tylko dzięki temu udało nam się na Hockneya dostać.

Nie wyobrażam sobie takich tłumów na wystawie jakiegokolwiek polskiego malarza – inna sprawa, czy w ogóle żyje u nas malarz (i to figuratywny!) tego pokolenia i tej klasy – ale gdyby nawet było to możliwe, nie wyobrażam sobie takiej wystawy w Zachęcie czy CSW z zupełnie innych przyczyn.

Albowiem dupa.

Dupa, pupa, miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, pośladki. Wyobrażone akrylem na płótnie. Niejednokrotnie. W Londynie wszyscy jakoś rozumieją, że jest to część ciała, w którą każdy z nas jest wyposażony, nawet jeśli zasiada na ważnym urzędzie czy w episkopacie, bo przecież na czymś tam zasiada (miejsce to zresztą jest tym istotniejsze, że, w odróżnieniu od analogicznej części proboszcza i kardynała, zostało upamiętnione nazwą gry karcianej). U nas – tabu.

W Warszawie wystarczyłoby kilka recenzji z wystawy, żeby ci, którzy z galerii i muzeów korzystają wyłącznie kiedy mogą się oburzyć, dowiedzieli się o nowej okazji.

Polityka 23.2017 (3113) z dnia 06.06.2017; Kultura; s. 81
Reklama