„Polityka”. Pilnujemy władzy, służymy czytelnikom.

Prenumerata roczna taniej o 20%

OK, pokaż ofertę
Kultura

Trupy z kawiorem

Kawiarnia literacka

Dzisiaj – głównie za sprawą ustaleń Krzysztofa Jaworskiego – wiemy już wystarczająco dużo o tym, co Jasieński robił w Rosji.

Czy ustrój Polski Ludowej można nazwać komunizmem? Rzecz wątpliwa zarówno co do istoty, jak i ram czasowych, jednak wątpliwości nie przeszkadzają gorliwcom o nieskomplikowanych umysłach „dekomunizować” naszą pamięć. Ich zapędy już drugi raz dotykają Brunona Jasieńskiego – poety z okresu dwudziestolecia międzywojennego, współtwórcy rodzimej odmiany futuryzmu i przede wszystkim autora pisanej heksametrem „Pieśni o głodzie” oraz „Słowa o Jakubie Szeli”, dwóch poematów o radykalnie lewicowej wymowie, a także wywrotowej powieści „Palę Paryż”.

Nazwisko Jasieńskiego na granatowej tabliczce z nazwą ulicy (ulica Jasieńskiego jest np. w Katowicach) znów uwiera IPN w delikatne narodowe sumienie. Na stronach Instytutu czytamy: W ocenie Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu nazwa powyższa [ulicy] powinna zostać zmieniona jako wypełniająca normę art. 1 Ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej”. Dalej, jako uzasadnienie, leci życiorys Jasieńskiego, spreparowany tak, by składał się z faktów kreujących go na aparatczyka i „żydokomunę” (nie omieszkano przypomnieć żydowskiego nazwiska poety – Zysman – choć inne fakty pominięto). Powodem rugowania Jasieńskiego z przestrzeni publicznej jest zniekształcona biografia – dla IPN autor „Pieśni o głodzie” jest zwykłym stalinistą, w najlepszym razie „poetą kacapskim”, jak wyraził się o nim pewien krytyk, którego nazwiska nie zamierzam upamiętniać.

Oczywiście biografia Jasieńskiego jest trudna i – zwłaszcza w okresie rosyjskim – momentami niemal nie do obrony. Kiedyś nie znaliśmy jej zbyt dokładnie – z powodzeniem zastępowała ją pieśń Jacka Kaczmarskiego „Epitafium dla Brunona Jasieńskiego” – wiedza nie utrudniała nam więc fascynacji choćby wierszami z tomu „But w butonierce”. Były pełne uroczej dezynwoltury: „Pani palce są chłodne i pachną jak opium,/Takie małe półtrupki anemiczne i blond…”. Utwory te do dzisiaj nie utraciły wdzięku, choć jednocześnie przeziera przez nie coś potwornego, coś mrocznego, i czasem nabierają niezamierzonych przez poetę sensów. Choćby arcydandysowski wiersz „Trupy z kawiorem” – czy już w samym jego tytule nie pobrzmiewa coś z realiów luksusowego rejsu pisarzy radzieckich po Kanale Białomorskim, w którym Jasieński weźmie udział kilka lat później? Bo dzisiaj – głównie za sprawą ustaleń Krzysztofa Jaworskiego – wiemy już wystarczająco dużo o tym, co Jasieński robił w Rosji.

Wygnany z Francji, źle widziany w Niemczech i bez ważnego polskiego paszportu, do Leningradu przybył poeta w 1929 r. drogą morską, by stamtąd pociągiem przejechać do Moskwy, podobno w asyście samego Majakowskiego. W Rosji witały go tłumy – nic dziwnego, był dla władz spektakularnym propagandowym sukcesem. Na głowę 28-latka posypały się zaszczyty i stanowiska, o jakich nawet nie marzył.

Na łamach redagowanych przez siebie pism domagał się derusyfikacji polszczyzny radzieckich Polaków i podtrzymywania więzi z klasami ludowymi w Polsce, jednak wkrótce skonfliktował się z Polonią i jako pisarz definitywnie przeszedł na rosyjski. Rozstał się z żoną (Kara Arem była wtedy w ciąży), poślubił Rosjankę i – jak się wyraził Aleksander Wat – został „ozdobą salonów Jagody”, szefa GPU. Wstąpił do WKP(b), wszedł też do ścisłego zarządu stalinowskiego związku pisarzy. Wziął udział w zorganizowanym przez „organy” rejsie literatów po Biełomorze, a potem znalazł się w wąskim gronie autorów kolektywnej książki, która powstała pod redakcją Gorkiego i dedykowana była Jagodzie, a której kłamliwa treść sprowadzała się do zacierania śladów masowej zbrodni i wychwalania reedukacji przez pracę. Z ramienia partii sowietyzował Tadżykistan, przy okazji dobrze się tam bawiąc – urządzane przez niego orgie przeszły do legendy. Brał też udział w prasowych nagonkach, m.in. na Izaaka Babla, a wszystko to czynił z gorliwością naszych dzisiejszych dekomunizatorów. Wat mówi o nim w tym kontekście, że „zachowywał się bardzo niedobrze”.

Aresztowany w konsekwencji upadku Jagody w lipcu 1937 r., wkrótce dostał się Jasieński w tryby tzw. operacji polskiej i mimo swojego skomplikowanego stosunku do polskości zginął właśnie jako Polak – po ponad roku więzienia i tortur, 17 września 1938 r. rozstrzelano go na poligonie w Butowie. Nie zmarł więc w drodze na Kołymę, jak śpiewał Kaczmarski, co nie ujmuje jego śmierci męczeństwa. W swojej książce „Dandys. Słowo o Brunonie Jasieńskim” Jaworski przekonuje, że w śledztwie Jasieński zachowywał się przyzwoicie i nikomu nie zaszkodził.

Dla IPN ta biografia to powód, żeby wymazać pisarza ze zbiorowej pamięci, ale też ci, którzy bronią obecności Jasieńskiego, czynią to dla samej jego twórczości, puszczając w niepamięć życie. Tymczasem taka strategia obrony to nie tylko łatwizna, ale też nieuczciwość i groźba zubożenia dla całej kulturowej wspólnoty. Skomplikowane i trudne życie Jasieńskiego to przecież największy skarb. To w tej złożoności tkwi nasze bogactwo – w nierozerwalnym splocie dobra i zła, w niedającej się wyeliminować niejednoznaczności kryje się lekcja mądrości i pokory. Bo historia nie jest zbiorem budujących przykładów, jak chcieliby infantylni inżynierowie dusz AD 2017. Historia to krwawa miazga, połamane kręgosłupy i popiół, i dopiero wśród tego wszystkiego – zaplątane w ciała, łachmany i zgliszcza – błyszczące diamenty geniuszu z kropelkami zaschłej krwi.

***

Renata Lis – wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i „W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu”, obie nominowane m.in. do Nagrody Literackiej Nike. Przetłumaczyła też z rosyjskiego książkę Leonida Bieżyna o wyprawie Czechowa na Sachalin pt. „Droga na wyspę katorżników”. Ostatnio ukazała się jej książka eseistyczna „Lesbos”.

Polityka 47.2017 (3137) z dnia 21.11.2017; Kultura; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Trupy z kawiorem"
Reklama

Czytaj także

Rynek

Życie usłane Lotosem. Sprawdzamy, ile ludzie bliscy Obajtkowi zarabiają w norweskiej spółce Orlenu

Dochody uzyskiwane i opodatkowane w Norwegii stanowią w tym kraju informację publiczną. Zapytaliśmy więc tamtejszy urząd podatkowy o zarobki w orlenowskiej spółce.

Anna Dąbrowska, Mieszko Czarnecki
05.06.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną