Autorytarne ciągoty obecnej władzy przejawiają się m.in. w produkowaniu nowych instytucji, które mają organizować i nadzorować kolejne sfery życia. Instytuty, centra, ośrodki. Bywa, że ów trend przybiera wręcz groteskowy charakter. Oto dwa przykłady.
Pierwszy dotyczy przestrzeni publicznej. Że kłuje w oczy, nie trzeba nikogo przekonywać. Że beztroska i bezczelność inwestorów i deweloperów rujnuje jakość miejskiego krajobrazu – także. Gdy więc w listopadzie minister kultury i dziedzictwa narodowego zdecydował się stworzyć Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, idea znalazła wielu zwolenników. Aliści nie minęło kilka tygodni, a Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa poinformowało, że kończy prace nad powołaniem... Narodowego Instytutu Urbanistyki i Architektury.
Nie, to nie kiepski żart ani wyimek z filmu Barei. To dzieje się naprawdę. Nic więc dziwnego, że gdy informacja pojawiła się na środowiskowych portalach, po chwili niedowierzania sypnęły się żarty, a jeden z internautów zaproponował, by w najbliższym czasie powołać jeszcze: Narodowe Centrum Głównego Architekta Rzeczpospolitej, Zintegrowany Narodowy Instytut Planowania Architektonicznego, Urbanistyczne Centrum Planowania Rzeczpospolitej, Narodowy Instytut Architektury Polskiej, Centralny Komitet Urbanistyki i Architektury Rzeczpospolitej, Scentralizowany Urząd ds. Projektowania Przestrzeni i Budownictwa Narodowego i Niezależny Narodowy Instytut Myśli Architektonicznej i Rozwoju Urbanistycznego Kraju.
O instytucie „kulturalnym” wiemy na razie tyle, że ma adres, regon i dyrektora, skądinąd świetnego architekta Bolesława Stelmacha. Mimo dwóch miesięcy, jakie upłynęły od powołania instytucji, nie doczekaliśmy się jej internetowej strony ani jakichkolwiek oznak aktywności.