Ci wąsaci Sarmaci
Wybitni literaturoznawcy o „Antologii Niepodległości” polecanej przez prezydenta
Od średniowiecza do współczesności, czyli od „Bogurodzicy” po wiersz Wojciecha Wencla, poety odznaczonego przez prezydenta nagrodą „Zasłużony dla polszczyzny”, który wsławił się nienawistną publicystyką na łamach prawicowych czasopism – wybór zaproponowany przez prezydenta Andrzeja Dudę jest historycznie szeroki, ale światopoglądowo wąski. Całą listę pozycji znaleźć można pod adresem: www.prezydent.pl/kancelaria/narodowe-czytanie/narodowe-czytanie-2018/antologia-niepodleglosci-lista-tekstow. Poniżej oceniają go i proponują po kilka koniecznych lektur uzupełniających prof. Inga Iwasiów, prof. Ryszard Koziołek, dr hab. Iwona Kurz i prof. Tadeusz Sławek, wybitni specjaliści w dziedzinie literatury i kultury polskiej.
***
Inga Iwasiów: Niepodległość jest męska
Prezydencka antologia wygląda jak przypadkowo poprzepisywane spisy treści podręczników szkolnych. Chciałabym napisać „bez ładu, bez składu”, ale widzę ten ład i skład. Każdy kanon, a czymś takim jest rocznicowy wybór, opiera się na zasadzie zakładającej istnienie i/lub scalanie wspólnoty, w tym przypadku narodowo-czytelniczej. Autoryzowane przez pana prezydenta podpowiedzi lekturowe redukują niepodległość do twardego, niezłomnego, choć ranionego i atakowanego zewsząd monolitu. Przeważa w nich poetyka patosu. Od lat dyskutujemy w Polsce nad tym, czym powinny być kanony – te szkolne, akademickie, encyklopedyczne. Bez względu na udzielane odpowiedzi eksperci i praktycy zwykle zgadzają się, że najlepszy byłby kanon czytany, a więc pobudzający ludzi do zachwytu, sprzeciwu, pracy nad sobą, komunikowania się z innymi. Najgorszy zaś – martwy, który ani nie pobudza, ani nie zachwyca, jest nudną lekcją, z której uciekniemy na wagary.
Jeśli „Antologia Niepodległości” miałaby coś powiedzieć o literaturze polskiej, najbardziej uderzające byłyby dysproporcje między epokami, z odciętą tradycją dwudziestolecia międzywojennego i szybkim wypadem we współczesność już „uklasycznioną” (z ekscesywnym dodatkiem wiersza Wojciecha Wencla, raczej niemającego szans na wejście do historii literatury).