Pozornie mamy tu sytuację prostą: autor kontra koncern. Jak wiemy, prawnicy Andrzeja Sapkowskiego, autora książek o wiedźminie Geralcie, twórcy świata i postaci, zażądali dodatkowych 60 mln zł od twórców serii gier „The Witcher”.
Co prawda, wcześniej autor miał sprzedać prawa do „Wiedźmina” za jednorazową opłatę, ale teraz próbuje wykazać, że jego wynagrodzenie może być niewspółmiernie niskie w stosunku do korzyści firmy CD Projekt. Bo ta sprzedała kolejne części serii gier – i dodatków do nich – w kilkudziesięciu milionach egzemplarzy na całym świecie.
Czytaj też: Co Sapkowski sądzi o grze „Wiedźmin”?
Spór raczej jak z Sapkowskiego niż z Tolkiena
Ale prosta i czarno-biała to bywała fantasy na etapie Tolkiena. Spór o „Wiedźmina” jest trochę bardziej skomplikowany – jak literackie wizje Sapkowskiego.
Z jednej strony mamy więc autora, który prawa sprzedał w okresie wiedźmińskiej bessy – pięcioksiąg o Geralcie ukończony, pojawiły się serial i film z Michałem Żebrowskim, które nie tylko nie podbiły świata, ale oceniane były bardzo krytycznie.
Po kilkunastu latach trwa w uniwersum hossa. Studio CD Projekt RED (część CD Projektu) stopniowo uczyniło z „Witchera” jedną z najlepiej ocenianych i najchętniej kupowanych gier wideo na świecie. A Netflix właśnie zaczął pracę nad serialem, którego akcja umieszczona zostanie w tym samym świecie, zakupiwszy oczywiście licencję od pisarza, który dowiedział się w ten sposób, na ile światowy rynek wycenia w tym momencie jego kreację.