Philippe Sollers podsumował powieść „Łaskawe” słowami: „analność zła”, i to określenie pasuje dobrze do „Starej historii. Nowej wersji” (przeł. Jacek Giszczak). Nowy Jonathan Littell nie jest zupełnie nowy. Ta książka to rozwinięta wersja starszego tekstu. Ale to również Littell powtarzający motywy z „Łaskawych”. Znowu mamy splątanie przemocy, wojny, seksu i gwałtu. Widać, że pisarz obraca się w kręgu tych samych tematów i zjawisk, niezależnie, czy pisze powieść, czy tekst eseistyczny.
„Łaskawe” stały się literacką sensacją, bo pokazywały maszynerię Zagłady nie z perspektywy ofiary, jak zwykle, tylko kata. Littell stworzył postać Maxa Aue, który nie był wcale potworem. Po latach dzielił się swoimi wspomnieniami z czasów, gdy brał udział w „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej” na froncie wschodnim. „Od dzieciństwa ogarnięty byłem pasją poszukiwania absolutu, przekraczania granic – i ta pasja przywiodła mnie nad zbiorowe mogiły” – mówi w powieści. Jego portret dopełniała kazirodcza miłość do siostry, domniemane zabójstwo matki i homoseksualizm, a także fiksacja związana z kałem, którego zapach nieustannie go prześladował.
Wzór osobowości człowieka ze stali
Littell ma temperament analityczny. Pokazały to książki takie, jak „Suche i wilgotne” czy reportaż „Czeczenia rok III”. Jako przedstawiciel organizacji humanitarnych jeździł wielokrotnie do krajów ogarniętych wojną, do Rwandy, Bośni, Czeczenii i Afganistanu. Swój ciekawy esej „Suche i wilgotne” oparł na badaniach Klausa Theweleita, autora „Męskich fantazji”, który w latach 70. stworzył analizę struktury faszystowskiej osobowości. Analizował zapiski z lat 1918–22 żołnierzy z Freikorps, dla których pierwsza wojna światowa wcale się nie skończyła.