Prima aprilis w tym roku się nie udał, i nic dziwnego – żeby było śmiesznie, trzeba by prześcignąć Wielkiego Klauna, czyli rzeczywistość, a to od kilku lat łatwe nie jest. Zwłaszcza że tuż przed 1 kwietnia Klaun urządził upiornie-komiczny festiwal: w Weronie pod marketingową nazwą „kongresu rodzin” odbył się sabat chrześcijańskich ultrasów, którzy uzgadniali strategię na wybory europejskie, żeby potem bez zbędnej mitręgi ukręcić łeb wolności; w Polsce na Brunatną (d. Jasną) Górę przybyli z pielgrzymką neofaszyści, a święci ojczulkowie zrzucili z siebie owcze skóry; do sieci trafiły zdjęcia z akcji palenia książek i innych „demonicznych” przedmiotów w katolickiej parafii w Gdańsku.