Światowa premiera „Pewnego razu w… Hollywood” Quentina Tarantino to największa atrakcja rozpoczynającego się we wtorek canneńskiego show. Na ekranie obok Leonarda DiCaprio, Brada Pitta i Margot Robbie wiadomo już, że pojawi się Polak Rafał Zawierucha w roli Romana Polańskiego.
Cannes znów bez Netflixa
Tarantino swoją „odę do kina” montował długo, przeszło cztery miesiące, i być może stąd zrodziły się obawy, że rola naszego aktora zostanie wycięta, co złośliwie sugerowały plotkarskie media. Na szczęście dla nas, a zapewne też dla trwającego 165 min widowiska, nazwisko Zawieruchy pada oficjalnie w czołówce, więc wypada teraz tylko trzymać kciuki. Dyrektor artystyczny imprezy Thierry Frémaux komplementował wytwórnię Sony Pictures za przyspieszenie prac nad filmem, nazywając reżysera „prawdziwie lojalnym i punktualnym dzieckiem Cannes”. A sam film „listem miłosnym do Hollywood”.
W ostatniej chwili do głównego konkursu został dołączony czterogodzinny dramat „Mektoub, My Love: Intermezzo” Abdellatifa Kechiche. O Złotą Palmę ubiegać się więc będzie aż 21 filmów.
Do pełni szczęścia zabrakło niewiele. Na kreującym światowe trendy festiwalu nie zobaczymy głośnego „Irlandczyka” gangsterskiej sagi Martina Scorsese z udziałem Roberta De Niro, Ala Pacino i Harveya Keitela.