Kultura

Upał

Kawiarnia Literacka

W początkach tego miesiąca niektóre miejscowości w Indiach notowały temperatury przekraczające 50 stopni w cieniu.

Leżąc na podłodze w dużym pokoju, z nogami wyciągniętymi na balkon, stygnąc powoli po całym dniu upału, patrzyłam na napływające nad Warszawę burzowe chmury. Ułożyłam się w najchłodniejszym punkcie mieszkania, pod wentylatorem, włączonym kolejną godzinę, gorącym już od ciągłej pracy. Telefon od kilku godzin brzęczał ostrzeżeniami przed wieczorną nawałnicą, która ma przejść nad miastem. „Nie chowaj się pod drzewami, jeśli możesz, zostań w domu” – uczulały esemesami odpowiednie służby.

Rok temu o tej porze, gdy dzwoniłam do Babci (a upały były znacznie mniej nieznośne niż to, co przyniósł nam czerwiec tego roku), mówiła mi, że jest źle. Z powodu gorąca znowu nigdzie nie wyszła, bo nawet o świcie było już dla niej zbyt ciepło i duszno, i nie mogła swobodnie poruszać się po mieście. Mówiła też, że ma zapasy wody, o które ciągle dopytywałam – moi kuzyni i stryj dbali o odpowiednią aprowizację lodówki starszej pani, dowożąc na 9. piętro bloku przy Ordonówny w Sosnowcu wszystko, co konieczne. A jednak marzyła o tym, by w końcu po tę wodę mogła pójść sobie sama.

W tym roku upały są dramatyczne. Pewnie znów uwięziłyby ją w mieszkaniu na wiele dni, bałaby się stanąć pod rozgrzanym niebem, na asfalcie parującym kwaśnym zapachem. Gdyby tylko wciąż z nami była, najpewniej zżymałaby się na pogodę i swoim zwyczajem przeklinała krótkowzroczność polityków, którzy – jak Andrzej Duda i Ryszard Czarnecki – nie kłaniają się zmianom klimatycznym jak Karol Świerczewski kulom.

A przecież nie sposób myśleć dziś o czymkolwiek innym, w szumie wentylatorów mielących z trudem tropikalne powietrze w naszych domach, w słońcu, które bezlitośnie pali przechodniów na zabetonowanych ulicach miast.

Wiemy już, że w 2050 r., jeśli niewiele się zmieni, nastąpi katastrofa.

Polityka 27.2019 (3217) z dnia 02.07.2019; Kultura; s. 85
Oryginalny tytuł tekstu: "Upał"
Reklama