Nowy „Król Lew” jest tak fotorealistyczny, że aż niepokojący. Animowane zwierzęta filmowane są tak jak bohaterowie przyrodniczych serii BBC, ale zachowują się w nierealistyczny, bo ludzki sposób. To wprowadza dysonans. Jest też jedną z niewielu rzeczy, która odróżnia nowy film (w kinach od piątku) od jego kultowego poprzednika z 1994 r. Scenariusz nowej wersji w jakichś 90 proc. pokrywa się z oryginałem, co krytyków skłania do złośliwych porównań. Pojawia się określenie „copycat” – nowy lew (kot) jest naśladowcą starego, czy „deepfake” – odnoszące się do krążących po sieci fałszywych filmów wideo, korzystających z technologii, która umożliwia dokładną imitację czyjejś – najczęściej bohatera masowej wyobraźni, znanego i lubianego – mimiki czy barwy głosu.