Kultura

„Mowa ptaków” to nie jest film o Polsce, jakiego się spodziewacie

Kadr z filmu „Mowa ptaków” Xawerego Żuławskiego. Na zdjęciu Sebastian Fabijański Kadr z filmu „Mowa ptaków” Xawerego Żuławskiego. Na zdjęciu Sebastian Fabijański mat. pr.
Przy całej swojej niejednoznaczności i mętniactwie „Mowa ptaków” to triumf Xawerego Żuławskiego, który udowadnia tym filmem, że wyzwolił się z kompleksu ojca. Jeśli tylko zechce, może po jego śmierci zająć jego miejsce, wypełnić pustkę.

To nie jest film o Polsce, jakiego się spodziewacie i jaki chcielibyście zobaczyć. Scenariusz „Mowy ptaków” napisał Andrzej Żuławski. Widowisko zrealizowane przez jego syna Xawerego ma wiele cech wywrotowo-hermetycznego kina ojca. To szalone, dzikie, nasycone anarchią i autoironią odreagowanie rodzinnej paranoi z głupiejącą ojczyzną w tle. Tym lepiej się ten eksperyment ogląda i rozumie, im głębiej się zna perypetie rodu Żuławskich.

Czytaj także: Andrzej Żuławski, egzorcysta polskich kompleksów

My, widzowie, zupełnie się nie liczymy

Rolę boga-uzurpatora odgrywa w nim stary Żuławski. Wciela się w niego wyniosły, milczący Daniel Olbrychski. Samotnik zaszyty w swoim dworku w Wesołej, upozowany na mistrza i mędrca à la Tołstoj, duma w fotelu z karabinem w dłoni, wygłaszając credo: „Ważne jest ego, czyli ja, ty, ale nie oni”. W domyśle: publiczność, motłoch. My, widzowie, w tej rozgrywce prowadzonej przez genialnego, powszechnie nierozumianego artystę, pogardzającego niewykształconą tłuszczą, uważającego siebie za wzorzec inteligenta i odrzucenia w Sèvres, zupełnie się nie liczymy.

Znajduje to stosowny wyraz w pogmatwanej narracji, ciężkostrawnych monologach wygłaszanych m.in. przez błąkających się w zakładach psychiatrycznych jurodiwych. Ale zdarzają się też fantastycznie błyskotliwe bon moty, jak ten celnie określający sedno twórczości legendarnego Johna Forda: „tragedia klęski i osobliwa gloria w niej zawarta”, co można też odnieść do spuścizny samego Żuławskiego.

Xawery Żuławski: Robiąc film o czymś, wychodzi odwrotnie

Drugie, trzecie dno Żuławskiego

Żeby nie było zbyt łatwo, większość sytuacji ukazanych w sarkastyczno-kąśliwym świetle – zwłaszcza dotyczących przerysowanych, intymnych relacji wewnątrzrodzinnych – ma zamaskowane drugie, trzecie dno. I tak Andrzej Żuławski oraz wiele jego kobiet rozmywają się i multiplikują w wielu wątkach i postaciach. Na przykład karykaturę osobowości pięknej Sophie Marceau czujne oko wyłapie w osobie Marty Żmudy-Trzebiatowskiej, grającej (rewelacyjnie!) nuworyszkę z Zielonki. „Rusz się, szmato” – wrzeszczy do pomiatanej służącej, udzielając jej przy okazji życiowej lekcji pragmatyzmu. Kasa, kasa, interesy – to się liczy.

Katarzyna Chojnacka upozowana jest w „Mowie ptaków” na Esterkę (tę z „Nocnika”) – niewinną Weronikę Rosati, wzruszającą się na filmach Żuławskiego, płaczącą na „Opętaniu”, punktującą starego reżysera celnym zdaniem: „Pan niech nie będzie wstecz tylko zakochany”.

„Mowa ptaków”, sukces ojca czy syna?

Ale to wszystko tylko zasłona dymna przed główną osią filmu – rywalizacją, sporem, walką tyleż zbuntowanego, co zagubionego Xawerego, syna z krępującym, przytłaczającym, wszechobecnym wpływem ojca tyrana. Polonista grany przez Sebastiana Fabijańskiego, alter ego młodego Żuławskiego, to miękki twardziel, sympatyczny grafoman, marzyciel wiecznie rozbijający sobie głowę o twarde ramy rzeczywistości.

Próbował napisać powieść o magicznym raju – mitycznej Arkadii, w której wszyscy nieszczęśnicy tego świata, włączając uchodźców, artystów i romantyków o złamanym sercu, poczują się wreszcie szczęśliwi, ale wyszła mu dystopia o aseksualnym Mistrzu, którego żona jest dziwką. Ponieważ jest niezdolnym literatem, pracuje w liceum, lecz jego prawdziwą pasją jest kino. Marzył kiedyś o reżyserii („reżyseria to zły los”), skończył jako marny scenarzysta z pomysłami na film o męce dusz, jak u Dostojewskiego.

W końcu jednak coś mu się udaje. Film „Mowa ptaków” to – jak się okazuje w odlotowym, surrealistycznym finale – jego dzieło, nakręcone według jego scenariusza. Tylko czyj to sukces? Ojca scenarzysty czy syna reżysera?

Przy całej swojej niejednoznaczności i mętniactwie „Mowa ptaków” to triumf Xawerego Żuławskiego, który udowadnia tym filmem, że wyzwolił się z kompleksu ojca. Jeśli tylko zechce, może po jego śmierci zająć jego miejsce, wypełnić pustkę.

Czytaj także: Jak się zmieniało polskie kino przez ostatnie 25 lat

Polska przelewa krew z pustego w próżne

W tle toczy się wyjaskrawiony, podniesiony do groteskowej potęgi spór z polskością – odwieczny problem autora „Trzeciej części nocy” i „Diabła”. Ciekawych obserwacji dostarcza los pogardzanego i szykanowanego przez rozwydrzonych nastoletnich uczniów historyka (Eryk Kulm). Nauczyciel pozbawiony charyzmy, nawiedzony nieudacznik, frustrat-wizjoner, stawia na lekcji śmiałą tezę, że Polska byłaby pierwszym krajem na Wschodzie zamiast ostatnim na Zachodzie, gdyby przyjęła chrześcijaństwo z rąk Cyryla i Metodego.

Historyk całym sercem nienawidzi neofaszystów, nacjonalistów i kiboli. Oddaje hołd polskim patriotom w rocznicę wybuchu powstania i w godzinę zero próbuje zabić na Marszałkowskiej skrajnego prawicowca (spełniając marzenie swojego ojca milicjanta, by „wystrzelać prawicową hołotę”). To on wygłasza najbardziej kontrowersyjną i obrazoburczą myśl o forsowaniu aktu założycielskiego przez dobrą zmianę i jej duchowym przywódcy, niegdyś wymachującym w Gruzji drewnianym kałasznikowem, nieżyjącym dziś Lechu Kaczyńskim. „Krew przelewana kiedyś za wolność, równość, niepodległość, za Boga, honor i ojczyznę, przelewana jest teraz z pustego w próżne”.

Czytaj także: Nowe kino narodowe

Żuławski wypina język

I chyba to, a nie obrazki prymitywnych osiłków skandujących na ulicach: „znajcie chamy, gdzie są pany”, uraziło przewrażliwionych selekcjonerów gdyńskich, którzy byli gotowi skreślić „Mowę ptaków” z listy filmów zakwalifikowanych do głównego konkursu. Pod wpływem protestów środowiska w porę wycofali się jednak z tej decyzji.

Pytanie, czy ten osobliwy testament pokazujący język wszystkim purystom dbającym o nieskazitelną wizję polskości, wypinający się na wszelkie reguły mainstreamowego kina, zanurzony po szyję w biografiach Żuławskich, ktoś zechce jeszcze obejrzeć?

Czytaj także: Czy PISF jest niezależny od władzy politycznej?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Życie seksualne polskich księży. Michałowe z plebanii odchodzą, wchodzą tinderowe

Młodzi księża są bardziej aspołeczni, stałe związki to dla nich wyjście ze strefy komfortu. Szukają relacji na portalach społecznościowych. Przelotnych, bez zobowiązań – mówi Artur Nowak, autor reportaży „Plebania” i „Zakrystia”.

Joanna Podgórska
16.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną