W ubiegłym roku podobną drogę zakończoną nominacją przeszła „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego. Polskie kino przeżywa obecnie złote dni chwały, a nadzieje na kontynuację stale rosną. Trudno sobie np. wyobrazić, by w konkursach największych festiwali (Berlin, Cannes) zabrakło teraz jakiegoś obrazu znad Wisły. Jest w czym wybierać. Jan Komasa ma już gotowy nowy dramat „Sala samobójców. Hejter” (na ekranach w marcu). Na premierę czekają m.in. świetne filmy Piotra Domalewskiego („Jak najdalej stąd”) i Agnieszki Holland („Szarlatan”). Emocji więc będzie sporo.
„Parasite” pewnym kandydatem do Oscara
Jakie szanse ma „Boże Ciało”, by wedrzeć się do finałowej piątki i ubiegać się o Oscara? W przeciwieństwie do filmu Polaka pokazanego premierowo w Wenecji, gdzie zdobył dwie prestiżowe nagrody (Label Europa Cinemas oraz Inclusive Award Edipo Re dla „filmów, które niosą humanistyczne wartości”), na shortliście Amerykańskiej Akademii aż połowa wyselekcjonowanych tytułów zaczynała karierę na Lazurowym Wybrzeżu podczas festiwalu w Cannes (w ubiegłym sezonie było ich sześć).
To oczywiście niczego nie przesądza, dowodzi jednak wyjątkowej rangi tej imprezy. Pewni nominacji mogą być tylko Koreańczycy i Joon-ho Bong, autor doskonale przyjętego na całym świecie „Parasite”, laureat pierwszej dla tego kraju Złotej Palmy.