O śmierci Jerzego Gruzy poinformowało dzisiaj Stowarzyszenie Filmowców Polskich.
Jerzy Gruza. W telewizji i w teatrze
Reżyser i scenarzysta filmowy, telewizyjny i teatralny, aktor. Wieloletni członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich, mocno zaangażowany w sprawy środowiska filmowego. Był twórcą niezapomnianych seriali i filmów, m.in. „Wojny domowej”, „Czterdziestolatka”, „Dzięcioła”, „Pierścienia i Róży”, „Alicji” czy „Przeprowadzki”. Podczas 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Jerzy Gruza otrzymał Platynowe Lwy za całokształt twórczości – można przeczytać na facebookowym profilu stowarzyszenia.
Urodził się w Warszawie, był absolwentem słynnej łódzkiej filmówki. W TVP współpracował m.in. z Jerzym Kobielą („Mieszczanin szlachcicem” w Teatrze Telewizji) i Jackiem Fedorowiczem. W sumie ma na koncie 12 filmów fabularnych, ponad 50 spektakli Teatru Telewizji i kilkanaście seriali. Na początku lat 80. ubiegłego wieku został dyrektorem Teatru Muzycznego w Gdyni, gdzie wyreżyserował tak głośne spektakle jak „Skrzypek na dachu”, „Jesus Christ Superstar” czy „Les Miserables”.
Recenzja książki: Jerzy Gruza, „Głową o stolik”
„Ludziom się przyglądam”
W wywiadzie dla „Polityki”, jaki przeprowadził Piotr Sarzyński z okazji przyznania Gruzie Platynowych Lwów, mówił: „Za każdym razem starałem się odszukać w tym, co widzę, element zabawy, humoru, groteski, jakiś paradoks. Każda sytuacja, od narodzin, przez wesele, po pogrzeb, niesie w sobie równocześnie coś z dramatu i z komedii. Mnie interesował ten drugi aspekt. Mam takie skrzywienie”.
Pytany o receptę na sukces, odpowiadał: „Robiłem zawsze to, co mi sprawiało radość, to, co chciałem. A kiedy mi się znudziło, to odstawiałem na bok i nigdy nie wracałem. Tak było z programami rozrywkowymi, z festiwalami, z musicalami. Poza tym pracowałem bez przymusu finansowego, bez jakiegoś chorego systemu kontroli. Słowem, było łatwiej, bo telewizja była niedoceniana przez decydentów. Skupiali się na prasie, teatrze, ewentualnie filmie, nam pozostawiając stosunkowo dużo wolności. Teraz wszystko obrosło w gigantyczny biurokratyczno-komercyjny kokon, szyfry przy wejściach, sekretarki”.