Pamięć absolutna
Niezwykła Biblioteka Końca Świata. Tu trafiają wielkie tomy z literaturą
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Czym się zajmuje Światowe Archiwum Arktyczne?
JĘDRZEJ SABLIŃSKI: – To biblioteka danych. Bywa również nazywana Biblioteką Końca Świata. Powstała trzy lata temu. Zgromadzone w niej pliki zawierają najbardziej wartościowe informacje od osób i instytucji z wielu krajów. Nawet za kilka stuleci – bez względu na to, jak się potoczą losy planety – będzie można z nich bezpiecznie skorzystać.
Chodzi o poufne dane osobowe, tajemnice państwowe?
Nie. Raczej o dziedzictwo kulturowe i to, co chcemy jako gatunek zostawić dla potomności albo… dla gości z kosmosu, gdy w końcu dotrą na Ziemię. Archiwum mieści się 1300 km za kołem podbiegunowym na archipelagu svalbardzkim, którego największą wyspą jest Spitsbergen. Do tej pory już zostały tam zdeponowane skany najcenniejszych zbiorów watykańskich, dane Europejskiej Agencji Kosmicznej, kody źródłowe zbierane przez GitHub (czyli zapisy wszystkich zmian w kodach tworzonych przez programistów) czy np. konstytucje Brazylii i Meksyku. Norweska firma Piql – współwłaściciel i współzałożyciel Archiwum Arktycznego – zrobiła niedawno plebiscyt na 10 najważniejszych obiektów, które należałoby ocalić. Na liście znalazły się m.in. „Straż nocna” Rembrandta, Biblia Gutenberga, dokumenty Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych (CERN) ze Szwajcarii, zdjęcia Ibsena, dokumentacja architektoniczna Muzeum Guggenheima w Bilbao, obiekty sakralne wymienione przez Foundation of Religious Heritage, a nawet teledysk Prodigy. W przypadku obiektów sakralnych czy przyrodniczych mam na myśli fotografie tych miejsc dokumentujące wszelkie niezbędne szczegóły, aby w razie zniszczenia kolejne generacje mogły je odtworzyć. Artefakty, np. arcydzieła malarstwa, są zeskanowane wraz z fakturą farby obrazów z widocznymi ruchami pędzla malarza.