Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Podróż do krainy inności

Renee Vivien (1877-1905) Renee Vivien (1877-1905)
Kobiety zawsze musiały ze zdwojoną siłą walczyć o uznanie lesbijskiej tożsamości - również w literaturze.

W świecie anglosaskim literatura queer, czyli „odmieńców” seksualnych (jak to określenie bywa tłumaczone na polski), jest oddzielnym i bardzo istotnym nurtem współczesnej literatury - i nie tylko. Czy jednak jej wydzielenie z obrębu całej literatury wnosi coś istotnego do dyskusji? Przecież tematy poruszane przez pisarki lesbijskie, podobnie jak większość pisarzy o odmiennej orientacji seksualnej dokonujących publicznego coming outu, nie ograniczają się do „branży”. Wielu wybitnych pisarzy miało skłonności homoseksualne, jednak nie były one decydujące dla ich twórczości, bo nie mogły być – co wynikało np. z braku akceptacji dla ich skłonności i obawy przed ostracyzmem.

Sam termin „homoseksualny” ma w dziejach starego jak świat zjawiska całkiem niedawną historię i ujmuje zaledwie wycinek dziejów homoseksualizmu. Pojawił się dopiero podczas słynnego procesu Oscara Wilde’a z 1895 roku. Wilde miał kilkuletni romans z młodym lordem Alfredem Douglasem, którego ojciec, markiz Queensberry, sprzeciwiał się temu związkowi i wielokrotnie obrażał pisarza publicznie, nazywając go m.in. „somdomitą”(sic!). Wilde oskarżył lorda o zniesławienie, rozpoczynając proces, w którym wkrótce on sam został oskarżony o praktykowanie perwersji seksualnej (co jednak ciekawe, Wilde wielokrotnie sam podsuwał obronie Queensberry’ego dowody na swoją „perwersję”). Dziś postać Wilde’a uznaje się za męczennika ruchu gejowskiego, a wykreowaną przezeń postawę nowoczesnego dandysa, lekko zniewieściałego i wystudiowanego, uważa się za paradygmat tożsamości „homoseksualisty”. Wcześniej używano tak różnych określeń, jak pederastia czy sodomia, a nawet „trzecia płeć” (słowo „heteroseksualny” opisywało wówczas chorobliwe uzależnienie od seksu i dopiero niedawno zyskało bardziej neutralne znaczenie).

Reklama