Świat jest jak orkiestra
Ukrainian Freedom Orchestra. Czegoś takiego w muzyce jeszcze nie było
Świat pomaga. Coraz więcej muzyczek emigrujących z Ukrainy (mężczyźni w wieku poborowym mają obowiązek pozostać w ojczyźnie) zatrudnia się na Zachodzie. Schronienie znajdują orkiestry młodzieżowe – w Niemczech, Słowenii, Polsce. Muzycy tworzą też na emigracji własne zespoły, jak np. orkiestra kameralna Mriya (ukr. marzenie) w Niemczech.
Parę miesięcy temu wystąpiła w Warszawie i Łodzi Kijowska Orkiestra Symfoniczna; na dalszą część tournée pojechała do Niemiec. Menedżerka zespołu, Anna Stavychenko, mieszka teraz w Warszawie, współtworzy projekty dla uchodźców z Sinfonią Varsovią i doradza jej w dziedzinie repertuaru ukraińskiego. Jednocześnie kieruje zainicjowanym przez Filharmonię Paryską programem staży dla ukraińskich instrumentalistek w orkiestrach francuskich.
Jednak takiego przedsięwzięcia jak Ukrainian Freedom Orchestra (Ukraińska Orkiestra Wolności) jeszcze nie było. Do Warszawy zjechali się muzycy z różnych zespołów, z Ukrainy i ze świata. Mężczyźni, którzy przybyli prosto z ogarniętego wojną kraju, podobnie jak w przypadku kijowskiej orkiestry otrzymali specjalne pozwolenie od tamtejszych władz.
To pomysł Keri-Lynn Wilson, dyrygentki znanej i w Polsce – wielokrotnie prowadziła spektakle oraz koncerty w Operze Narodowej. Ma korzenie ukraińskie, urodziła się i wychowała w Winnipeg, największym w Kanadzie skupisku ukraińskiej emigracji. W Czerniowcach, skąd rodzina się wywodzi, mieszkają kuzyni dyrygentki, których nie miała jeszcze okazji poznać na żywo, ale jest z nimi w stałym kontakcie. Pracowała też kiedyś w kijowskiej operze i wciąż ma tam przyjaciół, a w lutym miała dyrygować w filharmonii w Odessie. Koncert oczywiście został odwołany, zaś dyrygentka, będąc już w Europie, przyjechała do Polski i zobaczyła tysiące uchodźców szukających schronienia.