Wszystkie sny w mojej głowie
Gaspar Noé dla „Polityki”: Moja pamięć jest uzależniona od kina
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Po brutalnych, przytłaczających wizualnie filmach o gwałcie, seksie, narkotykowym ciągu nakręcił pan ascetyczny paradokument, upozowany na reality show ze zgonu starego małżeństwa. W związku z tym zacznijmy od pana matki, zmarłej nie tak dawno na alzheimera.
GASPAR NOÉ: – Cierpiała na starczą demencję. Lekarze mówili o silnie postępującym osłabieniu funkcji poznawczych, zaburzeniach pamięci, urojeniach. Zmarła 9 lat temu. Przez ostatnie sześć miesięcy była całkowicie uzależniona od pomocy bliskich. Nie zasypiała w ogóle. Miała napady epilepsji. Jej mózg praktycznie nie funkcjonował. To okazało się szczególnie trudne dla mojego ojca.
Słynnego argentyńskiego intelektualisty i malarza Luisa Felipe Noégo, który opiekował się nią do samego końca. „Vortex” to historia pańskich rodziców?
Niezupełnie. Gdy odchodziła moja matka, zajmowała się nią jeszcze sekretarka ojca. Obecna była dalsza rodzina. Także ja, na zmianę z siostrą, pełniłem przy niej dyżury. Natomiast filmowe małżeństwo żyje samotnie. Ale to niejedyna różnica. Kiedy przechodziłem przez cały ten traumatyczny proces, uderzyło mnie, jak bardzo człowiek jest na taką sytuację niegotowy.
Mówi pan o sobie, o świadkach?
Tak. Czekając na to, co nieuchronne, wracałem uporczywie do „Miłości” Hanekego. Płakałem na tamtym filmie. Oglądałem go na festiwalu w Cannes, a po powrocie do Argentyny w rodzinnym domu przed moimi oczami rozgrywały się podobne sceny. Kino zbyt rzadko stać na taką szczerość, na mówienie prostym językiem o tak uniwersalnym doświadczeniu. Gdy wybuchła pandemia, mój producent spytał, czy mam jakiś projekt rozgrywający się w jednym wnętrzu, na dwie, trzy osoby.