Świat według Gibsona
„Peryferal”, czyli świat według Gibsona. Fascynujący serial i pisarz
Już ze zwiastunów serialu „Peryferal” było widać, że proza Williama Gibsona jest w pewnym sensie nieekranizowalna. Owszem, można wziąć postacie, fabułę, zwizualizować pomysły i gadżety, ale medium wizualne sprawia, że wszystko staje się bardzo przystępne. Wyprodukowany przez Amazon serial stylistycznie przypomina więc „Westworld”, którego twórcy (Jonathan Nolan i Lisa Joy) są zresztą producentami wykonawczymi. Fantastyczna przyszłość oglądana na ekranie telewizora staje się oswojona; komputerowe efekty specjalne sprawiają, że każda dziwaczność zostaje opakowana w łatwą do przełknięcia wizualną pigułkę.
To zupełne przeciwieństwo doświadczenia prozy Gibsona – gęstej od neologizmów i wprawiającej w przyjemny stan zagubienia; szoku przyszłości. Nowych czytelników może to nieco odstręczać, takie wrzucenie na głęboką wodę; starzy wiedzą, że prędzej czy później pojawi się pomocna dłoń; skróty zostaną rozwinięte, terminy wyjaśnione, z fragmentów układanki wyłoni się pełny obraz.
Powieść „Peryferal” wyszła w 2014 r., polski przekład ukazał się dwa lata później. Być może serial sprawi, że polscy odbiorcy przypomną sobie o pisarzu, dość niesprawiedliwie wrzuconym na półkę z gatunkowymi etykietkami.
Fabuła „Peryferal” toczy się dwutorowo – jeden z wątków przebiega w bliskiej przyszłości, na amerykańskiej prowincji, która wygląda jak kpina ze zrealizowanego snu cyfrowych optymistów. Tak jak ćwierć wieku temu widzieli rewolucyjny potencjał internetu, który miał uwolnić informację, a zaraz za nią ludzkość, tak z wielkimi nadziejami przywitali drukarki 3D. Maszyny, które miały oddać moc tworzenia w ręce ludu, odebrać monopol na przedmioty wielkiemu biznesowi. Z tych fantazji nic nie wyszło, chociaż urządzenia znalazły swoje niszowe zastosowania.