Niewdzięczna wdzięczność
Prowokator Dunikowski. Wybitny rzeźbiarz nadal budzi kontrowersje
Bezsenne noce Dunikowski zafundował na pewno szefowi Instytutu Pamięci Narodowej Karolowi Nawrockiemu, który chce, by pomnik jego autorstwa zniknął nieodwołalnie z przestrzeni publicznej Olsztyna. Przypomnijmy, że stanął tam w 1954 r. i miał wyrazić wdzięczność dla Armii Czerwonej za wyzwolenie miasta z rąk niemieckiego okupanta (że czerwonoarmiści przy okazji z premedytacją spalili pół miasta, nikt wówczas nie wspominał). Pierwsze głosy, by pomnika się pozbyć, pojawiły się wraz z nowym ustrojem, w 1989 r. Trzy lata później list otwarty w tej sprawie, skierowany do władz państwowych i samorządowych, solidarnie podpisały niemal wszystkie organizacje kombatanckie. Cóż, skoro niedługo potem pomnik wpisano do rejestru zabytków, co sprawiło, że stał się praktycznie nietykalny.
Do czasu – bo agresja Rosji na Ukrainę ożywiła przeciwników pomnika. Fakt, jednym z jego elementów jest postać sowieckiego żołnierza z pepeszą, co rzeczywiście kojarzy się nie najlepiej zarówno z uwagi na przeszłość, jak i teraźniejszość. Początkowo minister kultury próbował po dobroci. Zarekomendował władzom miasta demontaż pomnika i zaproponował przeniesienie go do Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej. Było nieco pomrukiwania, ale była i marchewka: obietnica pokrycia wszystkich związanych z tym kosztów. Gdy Rada Miejska wniosek odrzuciła, strona rządowa przystąpiła do drugiego etapu działania.
Piotr Gliński w błyskawicznym jak na ministerialne procedury terminie uchylił wpis do rejestru zabytków, usuwając główną formalną przeszkodę do pozbycia się monumentu. A szef IPN, już w dużo bardziej ultymatywnym tonie, zaatakował prezydenta Olsztyna, organizując konferencję prasową pod pomnikiem. Ostrzegł (dość pokrętnie), że włodarz miasta może „zostać zapamiętany jako symbol obrony symbolu totalitaryzmu, który dziś odpowiada za śmierć Ukraińców”.