Powiedz coś po hiphopowemu
Powiedz coś po hiphopowemu! W polskich serialach rap wreszcie dobrze brzmi
Realizowany według pomysłu Anny Maliszewskiej serial Netflixa „Infamia” ogląda się z niedowierzaniem. Rodzima kinematografia przyzwyczaiła nas bowiem do tego, że tam, gdzie pojawia się w niej rap, tam towarzyszy mu – niepotrzebne skreślić, zależnie od pokolenia – krindż, przypał albo żenada. Trudno było bez niepokoju słuchać doniesień, że młoda aktorka wciela się w aspirującą do miana raperki Romkę. I że muzyka odgrywa w tym wszystkim ważną rolę.
Przed oczami staje w takich chwilach na przykład Maria Sobocińska, której w drugim sezonie kryminalnego „Kruka” Macieja Pieprzycy rap wciśnięto jako atrybut zaburzonej dziewczyny z Podlasia i widocznie – a co gorsza słyszalnie – się z nim męczy. Albo Ewa Ekwa w „Pokusie” Marii Sadowskiej – to dla odmiany duży ekran, duże miasto, ekstrawertyzm w miejsce introwertyzmu i szarża drugoplanowej postaci, którą scenariusz traktuje jak element dekoracji multikulturowej metropolii. Ekwa się nie męczy, niemniej jej rapowany utwór jest nam nachalnie podsuwany pod nos przez cały film, jakby to był hit roku.
W „Infamii” czeka nas niespodzianka. Zofia Jastrzębska zaczyna rymować i… nie powala, ale też powalać w żadnym razie nie powinna, w końcu gra zagubioną nastolatkę, która myśli kilkoma językami jednocześnie, funkcjonuje w różnych rzeczywistościach, zaś w trudnej sztuce rapu dopiero się szkoli. Brzmi natomiast naturalnie, jak ktoś, kto rzeczywiście obcuje z tą muzyką i nie musiał jej sobie przyswoić na potrzeby produkcji. Można w to uwierzyć – tak jak i w palących uczniów słuchających sobie pod szkołą z telefonów Jana-Rapowanie.
Brzydko i przypadkiem
Wiarygodność wydaje się kluczowa. Dobrze przyjęte przez krytyków, nagradzane na festiwalach „Jesteś Bogiem” – historia zespołu Paktofonika, dość nieuczciwie zawieszona między fabułą a filmem na faktach – podzieliła odbiorców.