Naloty na noty
Uwaga! Naloty na noty. „Zielona granica” i inne dzieła zmiażdżone przed premierą
Przyjęcie „Zielonej granicy” Agnieszki Holland w internecie to barometr nastrojów społecznych w przededniu wyborów. A przy okazji być może zbiorowy mechanizm obronny – tragiczny los uchodźców na wschodniej granicy, zdanych wyłącznie na wolontariuszy i łaskę okolicznych mieszkańców, nie wystawia ludzkości najlepszego świadectwa. Temat jest niewygodny, a film został zawczasu zbojkotowany. Nie tylko przez prawicowe władze i wtórujące im media, ale i przez rzesze widzów. Kilkanaście dni przed premierą w polskich kinach „Zielona granica” miała na Filmwebie skromną notę 2,5/10. To średnia z ok. 6 tys. ocen – wystawionych w ciemno, a w najlepszym razie na podstawie zwiastuna.
– W historii Filmwebu zdarzały się już filmy i seriale, które polaryzowały widzów i budziły skrajne emocje, jednak skala i intensywność reakcji wokół „Zielonej granicy” są bezprecedensowe – przyznaje Krzysztof Michałowski z redakcji Filmwebu. Dlatego portal zdecydował się pokazywać średnią ocen przyznawanych przez społeczność (bo osobno punktują filmy krytycy, którzy film widzieli na zamkniętych pokazach) rodzimym produkcjom dopiero w dniu ich polskiej premiery. W przyszłości może też wykluczyć głosowanie na filmy, które nie miały w kraju pokazów dla publiczności.
Dzieła do anulowania
Ze zjawiskiem zmaga się nie tylko Polska. Na Zachodzie ma ono już nawet swoją nazwę: review-bombing. Dosłownie: bombardowanie recenzjami dzieł kultury (książek, filmów, gier wideo), zanim jeszcze będą powszechnie dostępne, żeby przedpremierowo je wesprzeć albo im z góry zaszkodzić. A czasem i popremierowo. Chodzi zwykle o skoordynowane, zmasowane akcje, dlatego średnia ocen spada radykalnie i szybko. Czasem to robota botów, często skrzykujących się widzów, zawsze dowód na to, że konkretny tytuł jest w centrum zainteresowania albo jest przedmiotem głębszej kontrowersji.