Myszka zmieniła się w smoka
Disney skończył 100 lat, a świat zakochał się szybko. Jak myszka zmieniła się w smoka?
W satyrycznym serialu „South Park” Myszka Miki staje się szefem korporacji Disneya i jednym z największych łotrów: symbolem kapitalistycznej chciwości, sadystą terroryzującym wszystkich, którzy próbują uszczknąć coś dla siebie z multimedialnego imperium. Nerwowy śmiech Mikiego – swoją drogą nieźle parodiujący jego oryginalny głos, należący do samego Walta Disneya – to chichot kogoś o krok od wybuchu. I kogoś, z kim się nie zadziera.
The Walt Disney Company przypomina baśniowego smoka, który sukcesywnie gromadzi w swojej jaskini kosztowności. Dziś w smoczym skarbcu – czyli portfolio firmy – znajdują się całe zastępy superbohaterów, „Gwiezdne wojny”, Indiana Jones, „Avatar”, Predator, Obcy, Simpsonowie, „National Geographic” i „Toy Story”. Jeszcze kilkanaście lat temu żadna z tych marek nie należała do Disneya. Założone 100 lat temu studio zamieniło się z czasem w medialnego behemota rzucającego cień na całą globalną popkulturę.
„Walt Disney dla animacji jest tym, kim Zygmunt Freud dla psychoanalizy, święty Paweł dla chrześcijaństwa, Adam Mickiewicz dla polskiego romantyzmu, a Włodzimierz Lenin dla komunizmu. Można go nie lubić, można buntować się przeciwko jego hegemonii, ale nie da się zrozumieć historii filmu animowanego, albo nawet całej popkultury, nie znając jego zasług i grzechów” – pisał Paweł Sitkiewicz w książce „Miki i myszy. Walt Disney i film rysunkowy w przedwojennej Polsce”. Bo założyciel dzisiejszego koncernu konsekwentnie meblował wyobraźnię setek milionów ludzi na całym świecie, zamieniając swoje nazwisko w synonim familijnej rozrywki o bardzo konkretnym profilu.
Walt, papież i król
Stulecie mija 16 października.