Zygmunt Freud określa to zjawisko mianem „narcyzmu małych różnic” (inspirując się pracami antropologa Ernesta Crowleya). W eseju „Kultura jako źródło cierpień” (1930 r.) zauważa, że „właśnie wspólnoty sąsiadujące ze sobą, a poza tym i tak sobie bliskie, wojują ze sobą i szydzą z siebie”. Sąsiedzka wrogość ułatwia zjednoczenie danej społeczności; istnienie spójnego „my” jest możliwe dlatego, że jacyś „oni” zostali spośród nas wykluczeni. Z gorzką ironią autor dodaje, że „rozproszony po całym świecie naród żydowski położył (…) godne uznania zasługi na polu skonsolidowania kultur narodów” (przeł. Robert Reszke). Narcyzmem małych różnic można tłumaczyć skłonność do zbijania się w plemienne kliki; media społecznościowe, jak już to wiele razy powiedziano, podnoszą ten aspekt ludzkiej agresji na jeszcze wyższy poziom. Im większa de facto homogenizacja, tym pilniej strzeże się naskórkowych różnic.
Nowelę Philipa K. Dicka „Czy Androidy Marzą o Elektrycznych Owcach?” z 1968 r., zekranizowaną w 1982 r. przez Ridleya Scotta jako „Blade Runner” (Łowca androidów), da się odczytać przez pryzmat tego zjawiska. Główny bohater Rick Deckard ma za zadanie eliminować „replikantów”, czyli w zasadzie nieodróżnialne od ludzi roboty, zbiegłe z Marsa (gdzie są produkowane) na Ziemię. Aby rozpoznać replikanta lub replikantkę, podejrzaną istotę poddaje się testowi na empatię; robot, w przeciwieństwie do człowieka, powinien taki test oblać. A jednak zdarzają się wyjątki: empatyczne maszyny, nieempatyczni ludzie. Linia podziału staje się na tyle rozmyta, że jej utrzymanie wymaga użycia przemocy. Niektórzy replikanci mogą w istocie być niebezpieczni – podobnie jak niektórzy ludzie – ale groza, jaką wzbudzają, wynika raczej z faktu, że ich niesłychane podobieństwo do „naturalnych” osób zmusza do stawiania pytań o esencję człowieczeństwa.