Kultura

Alice Munro (1931–2024). Zmieniała rzeczy banalne w fascynującą literaturę

Alice Munro (1931–2024) Alice Munro (1931–2024) Axel Öberg / XP / TT newsagency / Forum
Alice Munro, kanadyjska pisarka i laureatka Nobla, zmarła 14 maja 2024 r. Miała 92 lata.

Kiedy Alice Munro otrzymała Nagrodę Nobla w 2013 r., w Polsce wiele osób cieszyło się, niemal jakby to był polski Nobel. Była u nas znana i doceniona, jej zbiory opowiadań ukazywały się regularnie. Bardzo cieszyło też uhonorowanie krótkiej formy, opowiadania, które często przez wydawców jest traktowane po macoszemu. A przecież wymaga niezwykłej precyzji.

Za kogo ty się uważasz?

Twórczość Munro świetnie scharakteryzowała Margaret Atwood, inna kanadyjska pisarka: „Jedną z wielu rzeczy, które Alice Munro robi doskonale, jest kontrast między tym, co – jak sądzimy – powinno się zdarzyć, a tym, co się zdarza. Żyjemy, opierając się na pewnych przeświadczeniach i oczekiwaniach. Słońce rano wzejdzie. Pan Brown o 8 rano będzie w swoim sklepiku sprzedawał mleko. Ludzie w opowiadaniach Alice Munro wchodzą do domu i odkrywają, że ktoś został zamordowany. Mają określone oczekiwania i nagle coś się wydarza, niespodzianka – i to jest to”. W jej świetnie skonstruowanych opowiadaniach pojawiają się zaskakujące puenty, które sprawiają, że wszystko przestaje być oczywiste. Pod jej piórem banalne zdrady i zazdrości zamieniają się w fascynującą literaturę.

Munro próbowała pisać powieści, choćby „Widok na Castle Rock” czy „Za kogo ty się uważasz?”, ale zazwyczaj wychodził jej z tego zbiór powiązanych ze sobą opowiadań. Tworzyła subtelną prozę psychologiczną, badającą nastroje, motywacje, niespełnienia – życie wewnętrze bohaterów, przede wszystkim kobiet. Fantastycznie portretowała kobiety, widać to we wszystkich zbiorach, choćby w „Zbyt wiele szczęścia”, „Uciekinierce” czy „Kocha, lubi, szanuje...”. Jej opowiadania bywały brutalne, bo też ten świat – kanadyjska prowincja lat 40. i 50. – była pełna przemocy, biedy, agresji często skierowanej wobec kobiet. To wszystko opisywała z wielką wnikliwością, znała to dobrze z własnego życia. Cała jej twórczość była w dużej mierze autobiograficzna. W jej opowiadaniach powracał krajobraz Wingham, w którym się wychowała.

„Nasz Czechow”

„Mieszkaliśmy w czymś w rodzaju małego getta, gdzie żyli przemytnicy, prostytutki, włóczędzy. To byli ludzie, których znałam. Społeczność wyrzutków. I ja tak siebie postrzegałam” (przeł. Agnieszka Kuc). Jej rodzina miała szkocko-irlandzkie korzenie (opisała je w „Widoku z Castle Rock”), ojciec prowadził farmę lisów, a matka, która z trudem zdobyła wykształcenie, pracowała jako nauczycielka. W książce „Drogie życie” oprócz opowiadań znalazły się jej wspomnienia. W dzieciństwie była otoczona śmiercią zwierząt: konie zabijało się na jedzenie dla lisów, lisy i norki na skóry. Jako dziewczynka nie dopuszczała tej świadomości do siebie, żyła w wyobrażonym świecie skonstruowanym z literatury. Jej bohaterki czerpały wiele z postaci jej matki i z niej samej. W książce „Za kogo ty się uważasz?” świetnie opisała dojrzewanie Rose, którą kierowało pragnienie, by uciec ze świata biedy, kompleksów, tradycyjnie określonych ról społecznych.

W innych opowiadaniach Munro pokazywała też codzienne upokorzenia, które towarzyszą dojrzewaniu – choćby potworność balu, na którym nikt bohaterki nie prosił do tańca. Jej bohaterki często widzimy w momencie dokonywania wyboru. Sama Munro dzieliła ze swoimi bohaterkami pragnienie innego życia, ucieczki ze znanego świata. W jej domu w kącie pokoju leżał nigdy nieużywany zestaw do golfa, który był dla niej znakiem, że być może kiedyś będą żyć inaczej, będą mieli czas na rozrywki. To się nie spełniło.

W latach 50. lisy przestały być modne i trzeba było zlikwidować farmę. A u matki Alice rozpoznano Parkinsona. Jako 13-latka musiała przejąć jej obowiązki, przygotowywać posiłki dla ojca, zajmować się domem i godzić to ze szkołą. Wtedy na studia szli przede wszystkim chłopcy. Jednak udało jej się dostać na uniwersytet i znaleźć pracę nauczycielki. Pierwsze opowiadanie napisała, gdy miała 15 lat, a debiutowała jako 19-latka w studenckim piśmie „Folio” opowiadaniem o nauczycielce zakochanej w uczniu. Wtedy po raz pierwszy pojawiło się określenie „Nasz Czechow”, które powróciło po Noblu. Rzeczywiście Munro obserwuje uważnie prowincjonalne życie swoich bohaterów i jest zawsze po ich stronie – to proza pełna zrozumienia dla najróżniejszych ludzkich losów.

Czytaj też: Czy czata się czyta? Pisarze idą na wojnę z AI

Pisarka, osoba niepoważna

Po pierwszym sukcesie niemal 20 lat musiała czekać na prawdziwą sławę. Redakcje odrzucały jej opowiadania. Życzliwi radzili, żeby dała sobie spokój z pisaniem. Ale nie ustawała w wysiłkach i wreszcie, w 1968 r., zbiór opowiadań „Zbyt wiele szczęścia” przyniósł jej sukces i nagrodę gubernatora. Ówczesny mąż Jim Munro podarował jej maszynę do pisania. W kilku wywiadach dziękowała zresztą swoim dwu mężom za to, że traktowali jej pracę poważnie, co było wtedy rzadkością.

Kapitalnie opisała też próby godzenia roli matki, gospodyni i pisarki w opowiadaniu „Biuro”. „Dom może być miejscem pracy dla mężczyzny. (...) Całe otoczenie liczy się z jego pracą. Mężczyzna nie musi odbierać telefonów, ciągle czegoś szukać, doglądać płaczących dzieci ani karmić kota. Może po prostu zamknąć drzwi. Ale wyobraź sobie (tłumaczyłam mężowi), że matka zamyka drzwi, a dzieci wiedzą, że ona sobie tam po drugiej stronie siedzi – nie umiałaby się z taką sytuacją pogodzić” (przeł. Agnieszka Kuc).

Dlatego bohaterka wynajęła biuro. Ale jej problemy się nie skończyły, bo właściciel biura nie mógł pojąć, co pisarka tam robi i dlaczego nie zachowuje się jak typowa kobieta, która zamienia swój kącik w „przytulne gniazdko”. „Kobieta, która oddawała się czemuś z pasją, musiała się liczyć z tym, że będzie traktowana jako osoba niepoważna” – mówi bohater innego opowiadania, który nie mógł pogodzić się z tym, że jego siostra była niezależną artystką.

Czytaj też: Jak żyć z literackich nagród

Gospodyni domowa znajduje czas na pisanie

Sukces pozwalał Munro żyć z pisania, ale nie udało jej się stworzyć wielkiej kanadyjskiej powieści, o której marzyła. Urodziła trzy córki (jedna zmarła tuż po urodzeniu na niewydolność nerek). W 1961 r. została bohaterką artykułu „Gospodyni domowa znajduje czas na pisanie”. Z czasem w rubryce „zawód” odważyła się podawać: pisarka. Tymczasem jej małżeństwo się rozpadło. Pod koniec lat 70. jej sława przekroczyła granice Kanady. „New Yorker” zaproponował jej współpracę, ale okazało się, że jest zbyt wyzwolona – musiała walczyć o fragmenty, w których opisywała kobiecą fizjologię. Żartowała, że udało jej się sprawić, że redakcja szacownego tygodnika po raz pierwszy dyskutowała o kobiecym kroczu.

W książce „Drogie życie” Munro wracała do śmierci swojej matki w 1959 r. Miała wtedy już dwoje małych dzieci i jakoś tak wyszło, że nie przyjechała na pogrzeb (nie miała z kim ich zostawić). Nie odwiedziła jej nawet w czasie choroby. Pozostało w niej poczucie winy. „O niektórych postawach i decyzjach mówi się, że są niewybaczalne albo też, że my sami nie potrafimy ich sobie wybaczyć. Ale i tak postępujemy w ten sposób… bezustannie” (przeł. Agnieszka Kuc).

Siła jej opowiadań brała się właśnie z tego, czego bohaterowie o sobie nie wiedzieli. Byli „w drodze do uczynków, o których nawet nie wiedzieli, że noszą je w sobie”. I w tych portretach stworzonych przez Munro możemy się wszyscy odnaleźć. Teraz warto wrócić do jej opowiadań.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną