Tantiemy z internetu. Czego boją się filmowcy, ile tracą widzowie, co zrobi rząd
11 czerwca pod Sejmem odbyła się pikieta scenarzystów, reżyserów i aktorów. Co sprowadziło polskich filmowców na Wiejską? Pierwsze czytanie nowego projektu o prawach autorskich podczas obrad komisji kultury i środków przekazu. To ustawa, która ma zapewnić w końcu realizację unijnych dyrektyw i wprowadzić w Polsce tantiemy z internetu. Choć filmowcy dostali od Donalda Tuska zapewnienie, że rząd stoi za twórcami, to jednak nie ma pewności, czy ostateczny kształt ustawy będzie dla nich korzystny.
Tracą filmowcy i polscy podatnicy
Kiedy w lutym ówczesny minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz obiecał twórcom, że rząd zajmie się tantiemami z internetu, od razu było wiadomo, że przed filmowcami długa droga. Działające w sieci duże międzynarodowe korporacje niechętnie dzielą się zyskami, za to chętnie lobbują za ograniczeniem dzielenia się nimi z twórcami. Szacuje się, że z powodu braku odpowiednich przepisów o wypłacaniu tantiem artyści tracą ponad 40 mln zł rocznie. Na braku szybkiej aktualizacji prawa traci też polski podatnik – już teraz Polsce grozi kara w wysokości 57 mln zł za zwlekanie z wprowadzeniem przepisów zgodnych z unijnymi dyrektywami.
Kluczowe są dwie kwestie. Pierwsza to brzmienie art. 70 ustawy. Chodzi o doprecyzowanie go tak, by zapisano tam jednoznacznie, że chodzi o tantiemy ze streamingu i dystrybucji w ramach VOD (Video on Demand). Obecne zapisy są zbyt ogólnikowe w tej materii. Twórcy boją się, że w razie pojawienia się nowych technologii wielkim dystrybutorom treści będzie łatwo ominąć istniejące przepisy.
Czytaj też: