Nie jestem przypadkowy
Jakub Józef Orliński dla „Polityki”: Zaśpiewać, zatańczyć, obejrzeć Céline Dion na wieży Eiffla? Nawet mi się to nie śniło
JACEK HAWRYLUK: Komentarz po ceremonii otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu był jeden: zdobyliśmy pierwsze złoto!
JAKUB JÓZEF ORLIŃSKI: Cieszę się, że mogłem reprezentować nasz kraj, ale nie byłem pierwszym Polakiem, który wystąpił podczas ceremonii otwarcia. Na inauguracji w Monachium w 1972 r. zaśpiewał przecież Bernard Ładysz.
I wykonał hymn olimpijski „Ekecheiria”, skomponowany przez Krzysztofa Pendereckiego. Ale byłeś na pewno pierwszym laureatem Paszportu POLITYKI na inauguracji.
Paszport POLITYKI zobowiązuje.
Wyraźnie zaskoczony komentator telewizyjny, widząc breakdance, w pierwszej chwili przedstawił cię nawet jako „polskiego reprezentanta”.
(śmiech) Fajnie być częścią naszej ekipy, choćby tylko pierwszego dnia!
A nie masz wrażenia, że dopiero w piątkowy wieczór 26 lipca cała Polska dowiedziała się o twoim istnieniu?
Dziedzina, którą się zajmuję, czyli muzyka klasyczna, jest w Polsce wciąż jeszcze niszowa. Może kiedyś to się zmieni. Nie każdy o mnie słyszał i jest mi bardzo miło, że ktoś mógł mnie odkryć.
Można od lat występować u boku największych gwiazd w najważniejszych salach koncertowych i teatrach operowych na świecie, nagrywać albumy dla jednej z najlepszych wytwórni płytowych, tańczyć breakdance, uprawiać modeling, a i tak trzy minuty na takiej imprezie potrafią zmienić bieg kariery.
To się zdarza. Podobnie jak w przypadku mojego pierwszego ogromnego sukcesu, który stał się viralem, czyli występu z festiwalu w Aix-en-Provence w 2017 r., kiedy zaśpiewałem „Vedrò con mio diletto”, arię z opery Vivaldiego „Il Giustino”. Ot tak, po prostu, jak stałem: w krótkich spodenkach, sneakersach i kolorowej koszuli z podwiniętymi rękawami.