Pop-zaświaty z dykty
Pop-zaświaty z dykty. Czytamy nową książkę Masłowskiej. I tylko fikcja może nas uratować
Świat wydawniczy bywa nieprzewidywalny. O nowej książce Doroty Masłowskiej było cicho przez pierwsze pół roku. Potem gruchnęła wiadomość o transferze – Wydawnictwo Karakter ogłosiło, że to ono, a nie Wydawnictwo Literackie, dotychczasowy wydawca Masłowskiej, opublikuje „Magiczną ranę”, która w ten sposób jeszcze przed premierą stała się wydarzeniem. W dodatku Karakter zdecydował się na bardzo dobrą akcję promocyjną – dwa tygodnie przed premierą książka Masłowskiej była dostępna tylko w księgarniach kameralnych. Przed księgarnią Karakteru w Krakowie, gdzie Masłowska podpisywała spod lady przedpremierowe egzemplarze, ustawiła się kolejka. W Warszawie w Najlepszej Księgarni szybko się sprzedały wszystkie egzemplarze i zawisła kartka: „Masłowskiej brak, będzie w poniedziałek!”. Taka promocja była znakomitym pomysłem, bo sytuacja księgarń jest katastrofalna, co chwilę któraś znika. A podobne akcje innych wydawców i znanych autorów mogłyby się stać dobrym obyczajem.
Chaos i rozpad
„Magiczna rana” zelektryzowała odbiorców, podzieliła w zachwycie i niechęci, ale tak jest zawsze z twórczością Masłowskiej, która przyzwyczaiła nas, że wchodzi w kolejne rejony sztuki – tam, gdzie ją pociągnie impuls twórczy, niezależnie, czy jest to powieść, dramat, rapowa operetka czy album hiphopowy. Rok temu wydała płytę „Wolne”, i pisząc teksty piosenek, nie czuła ograniczeń, jakie przynosi literatura. „Mnie chodzi o nagość w emocjach – mówiła w wywiadzie „Powrót strasznych ruskich”. – To nieprzebieranie się jest czymś nowym dla pisarki, która całe życie była zasłonięta czcionką: systemem odzierającym treści z osobistej substancji.