Fani znów oskubani: bilety na Oasis drożeją błyskawicznie. Jak zatrzymać to szaleństwo cen?
Początek znamy: grupa Oasis ogłosiła reaktywację po 15 latach i 17 dat koncertów stadionowych na Wyspach Brytyjskich. I co? Stało się to, co się musiało stać. Bilety sprzedały się błyskawicznie. Bo choć zachowania braci bywały może moralnie nie najlepsze, z punktu widzenia gospodarki Oasis są dziś rzadkim dobrem. Idealnym produktem ekonomii opartej na tęsknocie za własną młodością – fanki i fani pamiętający lata ich chwały i występy z lat 90. to dziś pokolenie stabilne finansowo, ale przeżywające kryzys wieku średniego. A koncert ulubionej grupy – z możliwością odśpiewania z pamięci jej przebojów na generacyjnym zlocie – bywa traktowany jak zabieg odmładzający.
Dla młodszych to z kolei nostalgia przyszywana, wcale nie mniej wartościowa – legendy z poprzednich dekad bywają żywsze niż te dzisiejsze (w wypadku braci Noela i Liama Gallagherów mamy życiorysy barwne i dobrze udokumentowane), występ na żywo to szansa zapisania się do grona tych, którzy coś na ten temat wiedzą. Nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna okazja – tym bardziej że Gallagherowie pozostają w trudnych relacjach. Niektórzy zresztą sugerują, że ta reaktywacja może nie doczekać kolejnego lata.
Czytaj też: Myslovitz bez Rojka, czyli jak rozpadają się zespoły
Jest popyt, ceny biletów rosną
Tak zastawiona pułapka działa. System sprzedaży biletów był tak przeciążony, że nawet maile z potwierdzeniem rejestracji (ta jest w tej chwili standardem przy okazji najbardziej pożądanych wydarzeń koncertowych) przychodziły do fanów z kilkunastogodzinnym opóźnieniem.