Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Budda aresztowany, MrBeast pozwany. Czy to koniec „charytatywnych” influencerów?

Fot. Budda / Youtube Fot. Budda / Youtube Budda / Youtube
Sprawa Buddy pokazuje, że polskie państwo ma wiele do zrobienia, żeby naprawić swój wizerunek wśród młodych ludzi. Samo robienie porządków z podejrzanymi youtuberami nie wystarczy.

Żyjemy w czasach „multiwersów” – kręgów kulturowych istniejących niezależnie od siebie, chociaż w jednym kraju. Dlatego wiele osób mogło usłyszeć o youtuberze Kamilu L. dopiero wtedy, gdy na ekranach kin pojawiła się zapowiedź filmu dokumentalnego „Budda. Dzieciak ′98” poświęconego jego krótkiej i – podejrzanie szybkiej – karierze. Jeszcze 25 marca 2024 r. reżyser i producent filmu Krystian Kuczkowski chełpił się na Instagramie: „Rekordy są fajne, ale jeszcze fajniej się człowiek czuje, jak widzi i słyszy, dla ilu młodych ludzi ten film jest motywacją do działania, spełniania marzeń i ciężkiej pracy. Z myślą o młodych ludziach robiliśmy ten film. O nich i dla nich. To ich opinie są dla nas najważniejsze. Dziękujemy!”.

Nic dziwnego, że zajmujący się motoryzacją youtuber imponował młodym ludziom. Legenda chłopaka o trudnym dzieciństwie, który własnymi siłami doszedł do tego, co może imponować chłopakom – drogimi, szybkimi samochodami szalał na nagraniach (niedawno przepraszał za nie tyle łamanie przepisów, ile robienie tego publicznie i wrzucanie do sieci); każdy by chciał spełniać marzenia, a ten pokazał, że wystarczy chcieć. I co najważniejsze, dzielił się swoim szczęściem – zachwycone portale pisały o akcji podrzucenia skrzynki ze słodyczami i pieniędzmi pod dom dziecka czy o wrzuceniu 100 tys. zł na WOŚP. Organizował też loterie, w których można było wygrać sportowe auta – każdy z jego fanów (również nieletnich; losy były dołączane jako bonus do ebooków) mógł spróbować spełnić swoje marzenia.

Czytaj także:

  • influencerzy
  • młodzież
  • YouTube
  • Reklama