Halloween się zbliża i niezależnie od tego, czy już szykujecie dekoracje z dyni oraz cukierki dla poprzebieranych dzieciaków, czy raczej uznajecie październikowe zabawy za zawracanie głowy, jesień to doskonały czas, żeby spędzić parę godzin z kinem grozy. A okazji będzie całkiem dużo. Nie polecamy w tym miejscu horrorowej klasyki: „Lśnienie” Kubricka, „Egzorcystę” Friedkina, „Halloween” Carpentera i wiele innych tytułów uznawanych za najważniejsze w gatunku bez trudu można znaleźć w różnych serwisach streamingowych. Zawsze warto do nich wracać, lecz pora także poznać coś nowego…
1. Splat!FilmFest
Ze skromnego festiwalu grozy Splat!FilmFest przez dziesięć lat urósł do sporych rozmiarów: jest członkiem Międzynarodowej Federacji Festiwali Filmów Fantastycznych Méliès, sieci zrzeszającej festiwale kina gatunkowego, przez branżowe media uznawany jest także za jedną z najważniejszych imprez pokazujących horrory. I nie tylko: Splat! zapuszcza macki w różne rejony kina gatunkowego, zdecydowanie rozszerzającego pojęcie grozy. Zresztą wierna publiczność wie swoje i bez porad zachodnich speców: karnety i bilety na Splat!FilmFest sprzedają się w błyskawicznym tempie, szczególnie że co roku w repertuarze znajduje się sporo filmów, których w innym miejscu na wielkim ekranie nie zobaczycie.
Dziesiąta edycja już się zaczęła, a w tym roku można obejrzeć m.in. poświęcony gigantowi brytyjskiego filmu dokument „Życia i śmierci Christophera Lee” w reżyserii Jona Spiry, nakręcony z ogromną wrażliwością i pasją portret człowieka, który stał się ikoną kina (bo przecież nie tylko horroru), artysty wszechstronnego, choć tak chętnie obsadzanego w stereotypowych rolach wampirów i złoczyńców. Lee zawsze robił wszystko, by nawet z tych stereotypów wykręcić coś więcej, niż nakazuje scenariusz.
Fani nastrojowego kina grozy nie powinni przegapić „Domu osobliwości” (reż. Damian McCarthy), irlandzkiej opowieści o zbrodni, zemście i nieprzepracowanej żałobie, łączącej różne odmiany gatunku: od thrillera po przewrotną opowieść o duchach. Jeśli wolicie więcej filmowego szaleństwa, to z pomocą przychodzą dwie produkcje: „Surfer” Lorcana Finnegana z kolejną popisową rolą Nicolasa Cage’a, który gra człowieka uwięzionego na australijskiej plaży, oraz „Krazy House” (reż. Steffen Haars, Flip Van der Kuil), bardzo krwawa i dzika komedia, która przypomina sitcom z lat 90., ale nakręcony przez ludzi o dziwacznym (i nieuznającym tematów tabu) poczuciu humoru. W rolach głównych Nick Frost (pamiętany m.in. z filmów Edgara Wrighta, z „Wysypem żywych trupów” na czele) i Alicia Silverstone.
Czytaj też: Cukierek albo psikus? W Polsce to wstęp do awantury
Na pograniczu grozy i bardzo mrocznej satyry społecznej leży natomiast niepokojący debiut szwedzkiej reżyserki Sarah Gyllenstierny „Łowcy na białej polanie”. Myśliwski weekend trzech przyjaciół przybiera tu dość nieoczekiwany obrót, a samcza rywalizacja zmienia się w grę o przetrwanie. Mniej tu tradycyjnych elementów kina grozy, więcej arthouse’owego budowania napięcia w powolnym, ale przyciągającym uwagę tempie. Rozliczeniem z patriarchatem jest również „W płomieniach”, debiut pakistańsko-kanadyjskiego reżysera Zarrara Kahna. Elementy kina grozy są tu metaforą opresji, jakiej poddawane są mieszkające w Karaczi matka i córka. Po śmierci patriarchy rodu więź łącząca kobiety zostaje poddana ciężkiej próbie.
Oczywiście na Splat!FilmFeście znajdziecie znacznie więcej: od kolejnej udanej odsłony antologii „V/H/S” po nowy film pracującego bez wytchnienia Quentina Dupieu „Drugi akt”, bezlitosną satyrę na przemysł filmowy z gwiazdorską obsadą (Léa Seydoux, Vincent Lindon, Louis Garel). Festiwal będzie trwał do 31 października w Warszawie i Wrocławiu. Szczegółowy program można znaleźć na stronie festiwalu.
2. Maraton Art Horroru
Może słowo „maraton” jest tu na wyrost: w ramach miniprzeglądu zostaną pokazane tylko dwa filmy, za to doskonałe. „Nieumarli” Thei Hvistendahl, adaptacja świetnej książki Johna Ajvide Lindqvista (w Polsce ukazała się pt. „Powroty zmarłych”), korzysta z estetyki filmów o zombie, by opowiadać o stracie najbliższych, traumie, nieprzepracowanej żałobie. Nie znajdziecie tu akcji w stylu „The Walking Dead”, fabularny debiut szwedzkiej reżyserki jest raczej przejmująco smutny. W jednej z głównych ról Renate Reinsve.
Seans uzupełni „Kąpiel diabła”, nowe dzieło utalentowanego duetu Severin Fiala i Veronika Franz, osadzona w realiach XVIII-wiecznej Austrii i oparta na faktach mroczna folkowa opowieść o kobiecie cierpiącej na depresję, uwikłanej w nieszczęśliwe małżeństwo. Kostium historyczny, lecz wnioski, do których prowadzi film Franz i Fiali, są jak najbardziej aktualne. Seanse w ramach maratonu będą odbywać się w całej Polsce do 2 listopada, plan pokazów można znaleźć m.in. na stronie Nowych Horyzontów.
3. Dla tych, którzy wolą zostać w domu
Oferta horrorów w serwisach streamingowych jest więcej niż bogata, ale w natłoku propozycji mogą umknąć te najciekawsze. Seansem obowiązkowym jest bez wątpienia „Opętanie” Andrzeja Żuławskiego (VOD Nowe Horyzonty), legendarny film, który dopiero w ubiegłym roku – ponad 40 lat po premierze – trafił oficjalnie do dystrybucji w polskich kinach. Historia rozpadu małżeństwa Anny (wielka rola Isabelle Adjani) i Marka (Sam Neill) została pokazana jako momentami bardzo drastyczne, nieprzewidywalne kino grozy, które należy na dodatek czytać w kontekście prywatnych relacji reżysera i Małgorzaty Braunek. Serwis indiewire.com niedawno uznał „Opętanie” za najważniejszy horror w historii gatunku.
Widzowie, którzy mają już za sobą seans głośnej „Substancji” (nagrodzonej za scenariusz na festiwalu w Cannes i wciąż pokazywanej w kinach), być może zechcą obejrzeć debiutancki film Coralie Fargeat „Zemsta” (Cineman) – historię kobiety, która bierze odwet na trzech mężczyznach, którzy ją zgwałcili. Francuska reżyserka klasyczny motyw kina zemsty zamienia w feministyczny manifest: okrutny i krwawy, lecz przynoszący osobliwą satysfakcję. Nakręcony w 2017 r. obraz był już zwiastunem wielkiego talentu, teraz, po sukcesie „Substancji”, od nowa zyskał popularność.
Czytaj też: Halloween w szkole, czyli dobre pomysły na złe zwyczaje
„Późna noc z diabłem” w reżyserii Colina i Camerona Cairnesów (Prime Video, Premiery Canal+, Rakuten, Player) ominęła kina, a to seans, który warto nadrobić. Akcja toczy się pod koniec lat 70. podczas nagrania kontrowersyjnego talk show, walczącego o miejsce w ratingach z programem Johnny’ego Carsona. Prowadzący audycję Jack Delroy (David Dastmalchian), żeby przyciągnąć publiczność, postanawia do odcinka na Halloween zaprosić gości związanych z okultyzmem, w tym rzekomo opętaną przez diabła dziewczynę. Łatwo się domyślić, że wszystko, co może pójść źle, idzie źle, ale twórcy filmu zgrabnie łączą horror z czarną komedią i ostrą satyrą na telewizję.
Na finał jeszcze jedna (po „Nieumarłych”) adaptacja prozy Johna Ajvide Lindqvista: dawno niepokazywane w Polsce „Pozwól mi wejść” z 2008 r. (Max), posępna historia przyjaźni 12-letniego chłopca z młodą wampirzycą, z pozoru jego równolatką. Przekonująca także dlatego, że reżyser Thomas Alfredson był bardziej zainteresowany relacjami dwójki bohaterów, samotnych i odizolowanych od społeczeństwa, niż elementami kina grozy. Film doczekał się bardzo przyzwoitego amerykańskiego remake’u (niestety obecnie niedostępnego w streamingu) oraz wersji serialowej (można ją znaleźć w katalogu SkyShowtime). Oryginał, podobnie jak powieść, jest jednak niedościgniony.