Kultura

Justyna Steczkowska wraca na Eurowizję. Kicz w normie, nadzieje za burtą

Justyna Steczkowska wraca na Eurowizję. Justyna Steczkowska wraca na Eurowizję. Artur Zawadzki / East News
Mieliśmy szansę na sukces i nowe otwarcie. Publiczność głosująca w krajowych preselekcjach oddała ją najbardziej znanej uczestniczce eliminacji Justynie Steczkowskiej. Ta wpisze się w klimat konkursu, ale raczej nie zdziała wiele.

Bywało gorzej – tak najkrócej można podsumować zmagania artystek i artystów w polskich preselekcjach Konkursu Piosenki Eurowizji. Choć mogło być lepiej – należałoby dodać, gdyby można było to ująć nieco dłużej. Wśród jedenaściorga pretendentów znalazły się polskie wcielenia Sabriny Carpenter, Adele i Harry’ego Stylesa. W większości mało znani i bardzo młodzi – poza startującymi po raz kolejny w eliminacjach Januszem Radkiem i Justyną Steczkowską.

Ta ostatnia, zresztą faworytka bukmacherów, miała znaczącą przewagę nad całą resztą. Uczestniczka finału Eurowizji z 1995 r. (drugiego z udziałem Polski) jest w kraju najbardziej rozpoznawalna i ma największą bazę słuchaczy w streamingu. Jej zeszłoroczny album „Witch Tarohoro” – choć przeszedł bez wielkiego echa – przyniósł kilka piosenek częściej prezentowanych. „Gaja” to rodzaj ludowego multikulti, rozpiętego od słowiańszczyzny aż po Azję Mniejszą i osadzonego w stylistyce ociekającego kiczem techno ze szczyptą metafizycznego odlotu w okolice nagrań Stachurskyego.

Brzmi to raczej odstręczająco, ale ta wymagająca pewnej odwagi konwencja robi zarazem wrażenie i nie jest pozbawiona eurowizyjnego uroku. Który (jak przy niemal wszystkich wykonaniach) realizatorzy ze zreformowanej TVP mogli w tym roku otwarcie doprawiać eurowizyjnymi ingrediencjami wizualnymi, włącznie z odniesieniami do płynności tożsamościowej i swobody seksualnej.

Czytaj też: Wido-wszystko, czyli koncerty w 2025. Stadiony pękają, dla debiutantów miejsca brak

Podlaski bounce

Przy tym drugi na liście faworytów polsko-kolumbijski duet z Podlasia, Sw@da i Niczos, wypadł może bardziej blado wizualnie, ale zdecydowanie świeżo muzycznie.

Reklama