Pycha i upokorzenie
Sztuczna inteligencja odnajdzie się w teatrze? „Efektywność usprawiedliwia wszystko”
ANETA KYZIOŁ: – Dziennikarze, jak wiele innych branż, przyglądają się rozwojowi sztucznej inteligencji zarówno z ciekawością, jak i z obawą, że zabierze im pracę. Jak postrzegają ją ludzie teatru?
NATALIA KORCZAKOWSKA: – Ja mam nadzieję, że sztuczna inteligencja w teatrze zadziała trochę jak wejście elektryczności na przełomie XIX i XX w. Tzw. efekt obcości Bertolta Brechta powstał podobno w następstwie tego, że na próbie ktoś przypadkiem skierował spot reflektora w kulisę, obnażając sznurownię, maszynerię odpowiedzialną za tworzenie iluzji, a potem na aktora, zamieniając go w świetlistą, nierealistyczną postać. To zaowocowało ideą, wedle której tworzenie dystansu do bohatera może uczyć widza krytycznego myślenia; teatr przestał być tylko obrazem rzeczywistości, stał się także medium jej kwestionowania. Może sto lat później sztuczna inteligencja i sztuka cyfrowa dadzą teatrowi tego typu impuls, wydobywając z mroku tym razem widza? Kiedy przygotowywałam się do nowej premiery, uderzyło mnie, że globalne korporacje technologiczne walczą o sekundy ludzkiej uwagi, a nam w teatrze co wieczór kilkuset widzów daje dwie godziny swojej uwagi i czasu. Jeżeli teatr podkreśli tę bezpośrednią relację z widzami, to jest szansa, że przetrwa i się wzmocni, bo ludzie tym bardziej będą szukać tego typu „żywych” i bezpośrednich doświadczeń, im bardziej będą w życiu codziennym otoczeni przez automaty.
To ciekawe, bo wydaje się, że wydarzenie, do którego się odnosisz w sztuce, nie napawa optymizmem. To głośny pojedynek z 2016 r. w planszowej grze go, bardzo skomplikowanej i bardzo popularnej w Azji, który człowiek przegrał z maszyną, napędzanym sztuczną inteligencją programem AlphaGo Google.
To zależy, jak na to spojrzeć.