Niekończący się koniec
„Stranger Things”: niekończący się koniec. Co nas czeka po finale? Puśćmy wodze fantazji
Nieważne, jak zakończy się ostateczne starcie Jedenastki z Vecną, kto wyjdzie z niego zwycięsko, a kto nie przetrwa. Nie ma znaczenia, czy Hawkins wróci do dawnego małomiasteczkowego rytmu życia, czy może legnie w gruzach na skutek apokaliptycznego pojedynku. Bo cokolwiek wydarzy się w finałowym epizodzie „Stranger Things”, i tak nie będzie to ostatnie spotkanie widzów z Jedenastką i jej przyjaciółmi.
Piąty sezon serialu stworzonego przez braci Matta i Rossa Dufferów z miejsca stał się hitem: w ciągu pięciu dni zanotował 59,6 mln odsłon, co uczyniło go w tej kategorii najpopularniejszą anglojęzyczną produkcją Netflixa (lepsze otwarcie zanotowały jedynie drugi i trzeci sezon „Squid Game”). A serwisy streamingowe – jeszcze wcześniej zaś stacje telewizyjne – już dawno przyzwyczaiły nas do tego, że nie rezygnują tak łatwo z tytułów, które przynoszą zyski. Główny wątek dobiegł końca? Od czego są kontynuacje, prequele i spin-offy, nie mówiąc już o wszelkich innych tekstach kultury, takich jak komiksy, książki, gry wideo i planszowe. Franczyza musi żyć, przynajmniej dopóki się to opłaca.
Czytaj też: „Stranger Things”: hit serialowego sezonu
Co jest
„Stranger Things” można postawić w jednym szeregu z takimi przebojami jak „Gra o tron” i „The Walking Dead”. Oba doczekały się niezliczonych tekstów pobocznych, zarówno kanonicznych (czyli stanowiących spójną całość z serią podstawową), jak i apokryficznych (czyli takich, które należy odbierać jako alternatywne wersje wydarzeń). O ile jednak te seriale miały swoje źródła literackie („Gra o tron” oparta była na powieści George’a R.