Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Mały karze dużego

Dlaczego Roalda Dahla nazwano Jimim Hendriksem literatury dziecięcej? Przeczytajcie „Matyldę” – kolejną książkę z naszej kolekcji dla dzieci i młodzieży.

Bohaterka jednej z najbardziej znanych powieści Roalda Dahla, Matylda, jest superuzdolnioną dziewczynką. W wieku 5 lat potrafi doskonale czytać, pisać, błyskawicznie rachować. Każdy rodzic chciałby mieć takie mądre dziecko. Każdy – tylko nie rodzice Matyldy! W szkole też nie jest lepiej. Sadystyczna dyrektor Agata Pałka znajduje wiele radości w uprzykrzaniu dziewczynce życia. Na szczęście Matylda będzie potrafiła skutecznie przeciwstawić się zarówno głupocie rodziców, jak i tyranii nauczycielki.

Nie od rzeczy będzie powiedzieć, że nad wyraz dojrzała dziewczynka zaczytuje się w kanonie autorów dla dorosłych – świat jej lektur wypełniają dzieła m.in. Dickensa i Steinbecka. W tej sytuacji nie powinno dziwić, że Roald Dahl przemyca w „Matyldzie” także coś w rodzaju dziewczęcej wersji Hamleta. Rzeczy mają się tak: wychowawczyni Matyldy, pani Miodek, zdradza dziewczynce rodzinny sekret. Opowiada o śmierci swojego ojca i utracie majątku, który tym samym przeszedł w ręce jej ciotki – znanej nam już dyrektor Pałki. Tytułowa bohaterka wykorzysta przyrodzone zdolności telekinezy i wywoła ducha (ojca pani Miodek), by ten skutecznie wystraszył dyrektorkę i pozwolił ulubionej nauczycielce odzyskać majątek. To, oczywiście, nie koniec przygód Matyldy, ale więcej szczegółów fabularnych nie zdradzimy.

O wiele istotniejsze wydaje się to, iż „Matylda” pokazuje, dlaczego Dahlowi przypada szczególne miejsce w historii literatury dziecięcej. Otóż właśnie ten pisarz, jak mało który, zakwestionował wiele z jej tradycyjnych konceptów i schematów. Czytając powieści Dahla można zauważyć, że autor umieścił w nich właśnie to, czego dzieci często, a bezskutecznie szukają w najszerzej rozumianej kulturze. Nieprzypadkowo angielski krytyk użył w recenzji tej twórczości określenia „wishful thinking literature” (literatura spełniająca życzenia czy może zachcianki?

Polityka 7.2008 (2641) z dnia 16.02.2008; Kultura; s. 69
Reklama