Utwory wybrane przez Wandę Markowską i Annę Milską w zasadzie potwierdzają tę wiedzę, którą mamy na temat jednego z najważniejszych gatunków literackich. Przypomnijmy więc, jak to z baśnią było: za kolebkę tej formy literackiej uznaje się Indie, motywy orientalne stały się szczególnie popularne dzięki „Księdze tysiąca i jednej nocy” (znanej także pod innymi tytułami), która stała się bestsellerem w Europie czasów Oświecenia. XVIII i XIX w. to czasy triumfu baśni wywodzących się z europejskiej tradycji ludowej, a zebranych przez Charlesa Perraulta (wspomnijmy „Czerwonego Kapturka”, „Tomcia Palucha” i „Kota w butach”) oraz przez braci Grimm („Jaś i Małgosia”, znów „Czerwony Kapturek”, tyle że w ostrzejszej wersji).
I właśnie ta tradycja europejska stanowiła podstawę rozmaitych analiz, spośród których bodaj najgłośniejszą przeprowadził szwajcarski psychoanalityk i światowej sławy specjalista od problemów autyzmu Bruno Bettelheim. W słynnej książce „Cudowne i pożyteczne” badacz ów dowodził, że w kulturze europejskiej baśnie takie jak „Czerwony Kapturek” pełniły oczywistą funkcję kompensacyjną.
Można zatem powiedzieć, że autorki wyboru, przytaczając głównie opowieści z Azji oraz Afryki, powracają do kanonu, który został przesłonięty przez europejską ludowość, fantastykę i tajemniczość. Cóż jest zatem głównym motywem tych historii z dalekich wysp i lądów? Bez wątpienia przemiana bohatera, który musi przejść jakąś próbę. Nierzadko nasz heros ryzykuje życiem, jak w opowieści z wysp Borneo o młodzieńcu zwanym Serungalem. Śmiałek ów, by zdobyć rękę księżniczki, musi poradzić sobie z trzema zadaniami. Ostatnia próba wygląda na szczególnie trudną i niebezpieczną: „Jak tylko noc zapadnie – powiada do chłopaka radża – przyjdziesz do pałacu i staniesz na najwyższym tarasie.