Kultura

Jak chodzi się na dokumenty

Kadr z filmu Kadr z filmu "Na przemiał" w reżyserii Mahmouda al Massada. Holandia, Niemcy, Jordania 2007, 90 min
9 dni najnowszego, najbardziej poruszającego i kontrowersyjnego kina dokumentalnego. Już w ten piątek w Warszawie rusza festiwal Planete Doc Review.



Już w piątek rusza największy i najciekawszy w Warszawie przegląd filmów dokumentalnych, Planete Doc Review (Kinoteka, 9-18 maja). Ten powstały stosunkowo niedawno (w 2000) roku festiwal szybko rzucił poważne wyzwanie tradycyjnie najważniejszej imprezie tego typu w Krakowie, ale i przyciągnął do kin niespodziewanie wiele osób. Coś wisiało w powietrzu i dyrektor Artur Liebhart wyczuł to doskonale. Sekcje festiwalu są niebanalnie ułożone, przyciągając i tematem, i samymi nazwami (Nauki Polityczne, Fetysze i kultura, Historie intymne). Selekcja działa wyśmienicie - pojawiają się tu pierwszy raz nagrodzone na świecie filmy dokumentalne, wiele rezerwowanych jest na półtora roku przed festiwalem. Do tego Doc Review ma swój charakter - czasem zadziorny, opozycyjny, zaangażowany, mniejszościowy, alterglobalistyczny. Po projekcjach trwają ożywione dyskusje, przenoszone do festiwalowego Klubu 55. Stąd nie dziwi, że najlepsze i najbardziej ulubione przez publiczność pozycje pojawiają się wkrótce potem na DVD, są sprzedawane w kioskach, a niektóre wchodzą nawet do kin. Rzecz nie do pomyślenia jeszcze parę lat temu, kiedy gatunek ten kojarzył się z zakurzonymi, czarno-białymi późnonocnymi projekcjami w telewizji publicznej. Dziś na dokument się chodzi.

W tym roku warto więc przede wszystkim pochodzić na retrospektywy. Nazwisko Jørgena Letha, jeśli w ogóle kojarzy się z czymś szerszej grupie kinomanów, to raczej dość nietypowo. Otóż tego nestora i enfant terrible zarazem duńskiego dokumentu obrał za cel specyficznej prowokacji Lars von Trier. W obecnym na naszych ekranach parę lat temu „Pięciu nieczystych zagraniach" Leth miał nakręcić wariacje na temat swojego awangardowego, choć dziś już klasycznego krótkometrażowego „Człowieka idealnego" - tyle że w dość nietypowych warunkach i ograniczeniach. Jeśli ktoś nie widział, to jeszcze parę dni na odrobienie zaległości, a potem biegiem do Kinoteki na inne eksperymentalne filmy tego reżysera (m.in. nietypowe „66 obrazów z Ameryki" i sportową „Niedzielę w piekle").

Podobnie uhonorowano Siergieja Dworcewoja, młodszego twórcę z Rosji, słynącego ze swego cierpliwego i drobiazgowego podejścia do każdego projektu. Jego powolne oswajanie bohaterów i otoczenia przeszło już do anegdoty, a wszystkie cztery filmy wygrały po kilkanaście nagród na całym świecie. Te zestawienia scen z codzienności, bez komentarza, muzyki, przesłania - są jednak pełne poezji i znaczenia. W programie Doc Review pojawia się unikalna okazja, by bez podróżowania do Rosji podejrzeć współczesne życie tego kraju z niemal niewidocznej kamery. „Szczęście" śledzi żywot koczowników z Kazachstanu, „Dzień chleba" rozgrywa się na byłym osiedlu pracowniczym, zaś „Trasa" pokazuje cyrkowców z niespodziewanie zwyczajno-niezwyczajnej perspektywy.

W ramach kina współczesnego polecam sekcję Art Doc, czyli kreacyjne dokumenty na pograniczu gatunków, przekraczających i wyznaczających nowe jego ramy, od początku istnienia silna konkurencja dla wrocławskiej Ery Nowe Horyzonty. W tym roku pokazują tu m.in. przedostatni film nowego mistrza z Chin, Jia Zhang-Ke, „Dong" (malarz Liu Xiao-dong i jego bohaterowie, robotnice i modelki), wstrząsające „Nie zrozum mnie źle" Adiny Pintilie (chorzy na schizofrenię i powoli przepływający czas) oraz „Twarze" Gérarda Maxima (osobliwy pomysł na pojednanie Żydów i Palestyńczyków poprzez uliczną wystawę).

Wśród innych tytułów wyróżnia się parę o dość wybuchowej tematyce. „A Jihad for Love" to epicki niemal portret Muzułmanów, którzy odważyli się przyznać, że są gejami; kręcony w Egipcie, Turcji, RPA i Francji, opowiada historie, w które czasami trudno uwierzyć. Tytułowi „Rozbitkowie" wracają do miejsca i czasu niesławnej katastrofy lotniczej w Andach w 1972 roku, kiedy czekający na ratunek ocaleni poznali granice człowieczeństwa. „Taniec wojenny" to wielokrotnie nagradzana, dramatyczna spowiedź byłych dzieci-żołnierzy z Ugandy. Wreszcie polska „Kamienna cisza" przybliża nam realia Afganistanu, w którym stacjonują polskie siły - honorowe zabójstwo cudzołożącej kobiety versus sądowe dochodzenie wedle prawa cywilnego. To tylko parę przebłysków z trwającego 9 dni festiwalu, wypełnionego po brzegi najnowszym i najbardziej interesującym, poruszającym, kontrowersyjnym kinem dokumentalnym z całego świata.

I chyba jako wisienkę na torcie można potraktować zamykający koncert 18 maja w Teatrze Dramatycznym, na którym wystąpi szwajcarski duet Stimmhorn. Christian Zehnder i Balthasar Streiff znani są z filmu „Echa stron rodzinnych", pokazywanego na poprzedniej edycji festiwalu, ale to nieważne. To trzeba przeżyć na żywo. Panowie łączą naraz tradycje i gatunki oddalone o tysiące kilometrów i lat: brzmienia alpejskiej muzyki ludowej (wielkie trąby zwane alphornami), szlagierową twórczość miejską (kabaretowe piosenki na akordeonie i mandolinie), improwizacje wokalne (mongolski śpiew alikwotowy i szwajcarskie jodłowanie). Wszystko podlane humorem i swobodą, ale i skłaniające do wcale poważnych pytań o sens lokalnych tradycji w dzisiejszym świecie.
 

Strona internetowa festiwalu Planete Doc Reviev

  

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną