Kultura

Od kociokwiku do ludojada

Najsłynnniejsza knajpa literatury światowej, odwiedzana prez Ernesta Hemingwaya hawańska Najsłynnniejsza knajpa literatury światowej, odwiedzana prez Ernesta Hemingwaya hawańska "La Bodeguita del Medio". Fot. David Shankbone/Wiki (CC-BY-SA)
Rodzima literatura zawsze była wódczana. Dzisiaj, chociaż na co dzień w barach serwuje się rozmaite drinki i wina, w najnowszej literaturze nadal króluje gorzała. A nasz największy wkład w literaturę alkoholową to pierwszorzędne opisy kaca.

W dziedzinie słownictwa i literatury alkoholowej jesteśmy mocarzami. Tak przynajmniej wynika z książeczki, której popularność nie gaśnie od lat 30. ubiegłego wieku. Wtedy po raz pierwszy ukazał się „Polski słownik pijacki” Juliana Tuwima, zbiór cytatów i powiedzeń dotyczących picia, który wznowiono właśnie po raz kolejny. Autor suplementu Piotr Bikont uzupełnił go o źródła nowsze – o cytaty z Tyrmanda, Nowakowskiego czy Pilcha, ale także o powiedzonka zasłyszane na ulicach, dworcach czy w taksówkach.

W naszym przewodniku towarzyszyć nam będą „Rymowanki dla dużych dzieci” Wisławy Szymborskiej, z których pochodzą wszystkie śródtytuły.

Od whisky iloraz niski

Podobną pracę kronikarską jak Tuwim i Bikont, w Ameryce wykonuje na bieżąco magazyn „Modern Drunkard” (Nowoczesny pijak) utrzymany w konwencji komiksów z lat 40., który regularnie opisuje kulturę i literaturę alkoholową. Zbiera również pijackie cytaty: „Jeśli chcesz przepić cały dzień, musisz wstać wcześnie”. „Myślałem, że tańczę, dopóki ktoś nie nadepnął mi na głowę”. Z tej alkoholowej kopalni, podobnie jak z książki Tuwima, trudno się wykaraskać nie doszedłszy do końca. Przy czym magazyn „Modern Drunkard” wychodzi od ponad 10 lat, jego wszystkie numery są dostępne w Internecie i – należy ostrzec – uzależnia tak jak sam alkohol.

Od węgrzyna dziwna uryna

W dziele Tuwima imponuje inwencja językowa Polaków. Wódka była nazywana na przykład: perkalikową w kratkę, pacierzem czy berbeluchą, a w czasie postu pijano białą mokkę, czyli wódkę w filiżankach. Od rodzimych koktajli kręci się w głowie, choćby od tego zwanego polskim: „30g starki, 15g węgierskiego wina, 10 g nalewki na śliwkach, 10 g soku wiśniowego, 10 kropli syconego miodu, 10 g soku cytrynowego, 5 kropli gdańskiego kimmlu, 4 g angostury, wszystko skłócone lodem, a do kieliszka skrawek skórki cytrynowej i wiśnia”.

Polityka 6.2009 (2691) z dnia 07.02.2009; Kultura; s. 62
Reklama