Pawła Szajdę, młodego amerykańskiego aktora polskiego pochodzenia, pamiętamy z epizodu w „Tataraku” Andrzeja Wajdy, gdzie u boku Krystyny Jandy zagrał ginącego w otchłani jeziora jej niedoszłego kochanka. W bajkowym dramacie psychologicznym „Wygrany” Wiesława Saniewskiego poznajemy go jako wybitnie utalentowanego pianistę, który będąc na szczycie rzuca z dnia na dzień artystyczną karierę, aby zająć się tym, co go naprawdę pasjonuje, a mianowicie jazdą na motocyklu. W tym szczeniackim, desperackim geście zawiera się bunt przeciwko despotycznej matce oraz naiwne marzenie o poznaniu prawdziwego świata, od którego zawsze był odcięty.
Szajda nie wykorzystał otrzymanej szansy. Narcystyczne samozadowolenie na jego wiecznie pogodnej twarzy nie pozwala przejąć się dramatem postaci. Show skradł mu Janusz Gajos, który brawurowo wcielił się w hazardzistę z patriotyczną przeszłością, w króla wyścigów konnych, marzącego o zdobyciu fortuny i odnalezieniu niewidzianego nigdy syna w Stanach. Uwaga reżysera zamiast na budowaniu soczystej, wciągającej historii skupia się na cyzelowaniu akademickich ujęć, ogrywaniu wystawnych wnętrz, przytłaczającej architektury Baden Baden oraz niewymagającej reklamy urodzie Marty Żmudy-Trzebiatowskiej. Porywającego widowiska nie ma, ale dla mniej wymagającej publiczności film Saniewskiego może być przyjemnym, bezbolesnym doznaniem.
Wygrany, reż. Wiesław Saniewski, prod. Polska-Szwajcaria-USA, 122 min