Jednym z lepszych thrillerów psychologicznych o opętaniu przez diabła były „Egzorcyzmy Emily Rose”. Jeśli ciałem i umysłem bohaterki władał szatan, oto mamy – przekonywali twórcy – namacalny dowód istnienia Boga. Z podobnego założenia wychodzą autorzy amerykańskiego horroru religijnego „Rytuał” Mikaela Hafstroma, dziejącego się w środowisku katolickich duchownych. I tym razem chodzi o afirmację przez negację, czyli wykazanie niedowiarkom, że nadprzyrodzone siły muszą istnieć, skoro ciemne moce nie dają spokoju, targając duszyczkami zupełnie niewinnych istot.
W inspirowanym faktami filmie ofiarami demonów padają małoletnie dzieci budzące się rano w łóżeczkach ze śladami diabelskich kopyt na plecach oraz kobiety w ciąży, które syczą jak węże, bluźnią („sram na Ducha Świętego”) i wypluwają grube, żelazne gwoździe. Drogę od zwątpienia do umocnienia w wierze przechodzi przystojny kleryk (Colin O’Donoghue) oddelegowany z seminarium w Chicago do Rzymu, by przysłuchiwać się uczonym wykładom o egzorcyzmach. Jego mentorem zostaje zaprawiony w bojach z piekielnymi siłami ojciec Lucas (Anthony Hopkins), który sam staje się smutnym dowodem na to, że niewiara w diabła nikogo przed nim nie chroni. „Rytuał” nakręcono przyzwoicie, bez kiczowatych efektów, ale do wysokich lotów mu daleko.
Rytuał, reż. Mikael Hafstrom, prod. USA, 102 min