Tańczyć jak wampir
Recenzja filmu: "Mistrz tańca powraca", reż. Christian Holten Bonke, Andreas Koefoed
Niewyszukany tytuł „Mistrz tańca powraca” zapowiada radosną fabułkę w stylu: zobaczmy jeszcze raz, jak b-boy zdobywa tytuł mistrza dzielnicy w breakdance. Nic z tych rzeczy, dokument duńskich operatorów Christiana Holten Bonke’a i Andreasa Koefoeda całkiem serio zajmuje się życiem prywatnym 34-letniego ukraińskiego tancerza Slavika Krikliwego. Amatorski mistrz świata w tańcach latynoamerykańskich (w parze z Joanną Leunis) po 10 latach przerwy próbuje wrócić na zawodową scenę i ponownie zdobyć najważniejszy tytuł. Ambitny cel wymaga intensywnych przygotowań, nieoczekiwanie przeszkodą staje się relacja z partnerką Anną Melnikową, prywatnie żoną bohatera. Piękne układy choreograficzne służą tu odzwierciedleniu pogłębiającej się frustracji między niedobraną parą, gdzie główną rolę zaczynają odgrywać urażona duma, upokorzenie i egoizm.
Film pokazuje, że w zmysłowym tańcu, którego istotą jest wyrażanie emocji i seksualnego temperamentu, nie da się osiągnąć sukcesu samą tylko ambicją wspartą choćby najlepszą techniką. Zaskakujący, ciekawy portret psychologiczny dwojga utalentowanych artystów na życiowym zakręcie.
Mistrz tańca powraca, reż. Christian Holten Bonke, Andreas Koefoed, prod. Dania, Hongkong, Japonia, Niemcy, Rosja, Ukraina, Wielka Brytania, 78 min