Komedia Josepha Gordona-Levitta „Don Jon” ma jeden mocny punkt. Trafnie parodiuje hedonizm amerykańskich nastolatków biegających co drugi dzień na siłownię, rywalizujących o to, kto ma lepszy samochód i więcej seksualnych podbojów na koncie. Narcystyczny bohater, którego gra z przymrużeniem oka sam reżyser, jest uzależniony od pornografii i potrafi w kilku dowcipnych zdaniach uzasadnić wyższość masturbacji nad realnym pożyciem. Cała reszta, czyli historia nawrócenia niedojrzałego egoisty i maniaka porno na ścieżkę współodczuwania i dzielenia się łóżkowymi przyjemnościami z partnerką wydaje się pomyłką, bo zamienia dobrze zapowiadającą się satyrę w łopatologiczne, umoralniające na siłę kazanie skierowane do wyjątkowo tępych emocjonalnie widzów. A pomysł, aby starsi, skądinąd bardzo dobrzy, aktorzy (m.in. Scarlett Johansson, Julianne Moore) udawali zachowania rozwydrzonych nastolatków, wydaje się poroniony.
Don Jon, reż. Joseph Gordon-Levitt, prod. USA, 90 min