O czym mogą marzyć młodzi ludzie w Lipsku na początku lat 90. minionego wieku, niedługo po obaleniu berlińskiego muru? Najprościej mówiąc, o tym, by ich szare dotychczas życie nabrało barw. Nagle mogą buntować się przeciw całemu światu, chociaż jeszcze dokładnie nie wiedzą, jak to robić. Wygląda to tak, jakby naśladowali wzory zachowań podpatrzone w zachodnich filmach o młodych anarchistach. Włóczą się po mieście, kradną samochody, by zabawić się w pościg z policjantami. Próbują narkotyków, zaglądają do klubów, wreszcie postanawiają otworzyć własną dyskotekę grającą muzykę techno. Stają się najmłodszymi właścicielami klubu muzycznego w Lipsku. Nazwą dyskotekę Eastside – nie bez powodu, mają bowiem świadomość, że wciąż są chłopcami ze Wschodu, z gorszej strony świata. (Pomijając, że widz lubiący analogie dostrzeże pewne podobieństwa do schematu fabularnego głośnego przed laty musicalu „West Side Story”).
W rytmie marzeń, reż. Andreas Dresen, prod. Niemcy, 117 min