Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Szalone krowy i ludzie

Recenzja serialu: „Mały Quinquin”, reż. Bruno Dumont

Mieszkańcy francuskiej wsi śledzą kolejne zbrodnie. Mieszkańcy francuskiej wsi śledzą kolejne zbrodnie. Ale Kino+ / materiały prasowe
Jeden z najbardziej oryginalnych seriali ostatnich lat, podszyty perwersją, niejednoznaczny i niepokojący; z szalonymi krowami, świniami i ludźmi.

Czteroodcinkowy serial francuskiej gwiazdy kina autorskiego Bruno Dumonta jest osadzony w klimacie jego filmów, zwłaszcza tych uhonorowanych Grand Prix festiwalu w Cannes: „Ludzkości” i „Flandrii”. W jednej z pierwszych scen tytułowy Mały Quinquin – charyzmatyczny przywódca grupki wiejskich nastoletnich rozrabiaków, z aparatem słuchowym i asymetrycznymi rysami twarzy – niesie przez podwórze, niemiłosiernie rozlewając, miseczkę z kawą. Po czym wypija resztki, opierając się o ścianę stodoły, wpatrzony w sielski krajobraz z kupą obornika na pierwszym planie. Nudę pierwszego dnia wakacji zakłóci helikopter unoszący na linach nad wsią... zabitą krowę. A para detektywów z bożej łaski, równie absurdalna jak zbrodnie, których sprawców przyjdzie im tropić, rozpocznie śledztwo. Jeden z nich nosi nazwisko ulubionego malarza Dumonta, tworzącego w XV w. Flamanda Rogiera van der Weydena.

Mały Quinquin, reż. Bruno Dumont, emisja: Ale Kino+, od 3 września, godz. 20.10

Polityka 36.2015 (3025) z dnia 01.09.2015; Afisz. Premiery; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Szalone krowy i ludzie"
Reklama