Trójkąt na barykadzie
Recenzja filmu: „Kobiety mojego życia”, reż. Arnaud Desplechin
16 stycznia 2018
Francuski reżyser Arnaud Desplechin zrealizował film, który jest równocześnie nudny i dramatyczny.
Francuski reżyser Arnaud Desplechin zrealizował film, który jest równocześnie nudny i dramatyczny. Niejasny, niewiarygodny, trudny do potraktowania poważnie, bo pełen komplikujących się nieprzerwanie przez dwie godziny ludzkich zależności, i to komplikujących się w takim stopniu, że na ostatnim festiwalu w Cannes porównany został przez „Variety” z „The Room” Tommy’ego Wiseau – chyba najgorszym melodramatem w historii kina. Trójkąt miłosny w „Kobietach mojego życia” rysuje się tak: Sylvia (Charlotte Gainsbourg) opiekuje się niepełnosprawnym bratem albo kolejką górską wjeżdża do obserwatorium, gdzie pracuje jako astronomka.
Kobiety mojego życia (Les fantômes d’Ismaël), reż. Arnaud Desplechin, prod. Francja, 114 min
Polityka
3.2018
(3144) z dnia 16.01.2018;
Afisz. Premiery;
s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Trójkąt na barykadzie"